~~ * ~~
- Musisz jej powiedzieć.
- Niby co?
- Wszystko.
- Już widzę jej radość.
- Sam jesteś sobie winien.
Z tymi słowami Blaise opuścił dom przyjaciela. Zdawał sobie sprawę, że nie powinien tak na niego naciskać, ale miał dość cyrku, który odstawiał blondyn. Oczywiście oboje z Hermioną mieli bardzo wiele do wyjaśnienia, ale jakoś żadnemu się do tego nie spieszyło. Wolał nie wiedzieć, co będzie, gdy Draco dowie się, że ma córkę. Jak u licha Hermiona ma w planach to rozegrać? Będzie musiał z nią o tym porozmawiać przy najbliższej okazji.
- Mamusiu mogę Cię o coś zapytać?
- Oczywiście.
- Jak poznałaś tatę?
Hermiona przez chwile milczała zbierając słowa. Wiedziała, że wcześniej czy później wrócą do tematu ojca, ale miała nadzieję, że poczuje się bardziej gotowa. Niestety powrót do Londynu i widywanie Malfoya wcale jej nie pomogło.
- Chodziliśmy razem do jednej szkoły.
- Od początku się kochaliście?
- Nie misiu. - Kobieta zaśmiała się cicho przypominając sobie początki znajomości z Draconem. - Twój tatuś bardzo mnie nie lubił.
- Więc dlaczego z nim byłaś?
- Bo kto się czubi ten się lubi. Wszystko zmieniło się siedem lat temu. Twój tato miał szansę mnie lepiej poznać i zakochał się. Potem było parę wzlotów i upadków.
- I ja się pojawiłam?
- Tak, ale o tym twój ojciec niestety nie wie.
Dziewczynka zamilkła analizując wszystko, czego się dowiedziała. Dorośli wciąż byli dla niej strasznie skomplikowani. Nie rozumiała, jak mogli się najpierw nie lubić a potem kochać. Po co tak sobie komplikować wszystko? Wierzyła jednak w to, co kiedyś powiedziała jej mama i postanowiła więcej o nic nie pytać. I bez tego miała już mętlik w głowie.
Hermiona spoglądała na swoją córkę, która próbowała zrozumieć to, co przed chwilą usłyszała. Dla jej prostego rozumu musiało to być bardzo nielogiczne. Ale tak to już w życiu bywa. Nie zawsze wszystko układa się tak, jakbyśmy tego chcieli. Czasem zastanawiała się, co powiedziałby Draco, gdyby dowiedział się o Julii. Naprawdę by się ucieszył? A może znienawidziłby ją za to, że tak długo milczała? Nie chciała znać odpowiedzi, choć zdawała sobie sprawę, że ich poznanie jest nieuniknione.
Była zaskoczona tym, jak czas w Londynie szybko biegł. Nagle z poniedziałku robił się piątek a z rana wieczór. Nie miała pojęcia, gdzie uciekały te wszystkie dni, godziny. W pewnym momencie zdała sobie sprawę, że już miesiąc minął, odkąd wróciła do domu.
Julka dzisiejszy dzień miała spędzić z Blaisem. Hermiona została pilnie wezwana do Munga na poważny zabieg a jej rodzice wyjechali na weekend do Vanessy, która wreszcie postanowiła pomieszkać gdzieś dłużej niż trzy dni. Mężczyzna cieszył się z czasu, który będzie mógł spędzić z dziewczynką. Ostatnimi czasy nie miał go zbyt wiele.
- Wujku a mogę pobawić się w pracowni mamy?
- A mama pozwala Ci tam chodzić?
- Samej nie, ale jak pójdziesz ze mną to nie będzie zła.
Blaise dał się namówić. W końcu co mogło się jej stać pod jego nadzorem? Dziewczynka zdecydowanie odziedziczyła po mamie zapał do nauki. Gdy tylko weszli do pracowni pobiegła do półki z księgami i ściągając jedną z nich zaczęła przeglądać. Mężczyzna był zdziwiony tym, jak biegle potrafi już czytać. Miała w końcu niespełna sześć lat.
Odwrócił wzrok tylko na chwilę, by rozejrzeć się po laboratorium, gdy usłyszał pisk i odgłos tłuczonego szkła. Przerażony spojrzał na dziewczynkę, która trzymała się za policzek. Podszedł do niej i aż zamarł.
- Cholera Hermiono po co trzymasz takie rzeczy w domu? - zaklął pod nosem. Nie miał wyjścia, musiał zabrać małą do szpitala. Modlił się w duchu, by Hermiona nie zjadła go na przystawkę.
- Blaise co ty.... Cholera co się stało? - zapytała zaniepokojona Hermiona dostrzegając Julię, która chowała się za Diabłem.
- Mały wypadek przy pracy.
- Mały? MAŁY?! Diable czyś ty do reszty zgłupiał?
Szybko zabrała córkę do sali zabiegowej i podała odpowiednie eliksiry. W duchu modliła się, by to wystarczyło. Rana była stosunkowo świeża. Blaise na szczęście szybko zareagował. W myślach zastanawiała się, jaką klątwą w niego cisnąć.
- Nie gniewaj się mamusiu. To ja namówiłam wujka.
- Już dobrze kochanie. Wujkiem zajmę się później. Teraz możecie wracać do domu.
Wzięła dziewczynkę na ręce i wyniosła z sali, by przekazać skruszonemu mężczyźnie. Właśnie ten moment wybrał sobie Draco, by wejść na oddział.
Jedno spojrzenie na przerażenie w oczach Hermiony. Jedno spojrzenie na dziecko trzymane w dłoniach.
- Ja chyba śnie – wyszeptał spoglądając na dziewczynkę. Malinowe usteczka, burza włosów na głowie i oczy. Jego oczy. Czy to nie ona śniła mu się jakiś czas temu? O co w tym wszystkim chodziło?
- Wydaje mi się, że musimy porozmawiać – warknął podchodząc do kobiety, która otrząsnęła się już z pierwszego szoku.
- Masz rację. Blaise zabierz Julkę do domu. Niedługo do was dołączę – powiedziała podając przyjacielowi dziewczynę, którą ucałowała na pożegnanie.
- Chodźmy do mojego gabinetu.
- Niby co?
- Wszystko.
- Już widzę jej radość.
- Sam jesteś sobie winien.
Z tymi słowami Blaise opuścił dom przyjaciela. Zdawał sobie sprawę, że nie powinien tak na niego naciskać, ale miał dość cyrku, który odstawiał blondyn. Oczywiście oboje z Hermioną mieli bardzo wiele do wyjaśnienia, ale jakoś żadnemu się do tego nie spieszyło. Wolał nie wiedzieć, co będzie, gdy Draco dowie się, że ma córkę. Jak u licha Hermiona ma w planach to rozegrać? Będzie musiał z nią o tym porozmawiać przy najbliższej okazji.
- Mamusiu mogę Cię o coś zapytać?
- Oczywiście.
- Jak poznałaś tatę?
Hermiona przez chwile milczała zbierając słowa. Wiedziała, że wcześniej czy później wrócą do tematu ojca, ale miała nadzieję, że poczuje się bardziej gotowa. Niestety powrót do Londynu i widywanie Malfoya wcale jej nie pomogło.
- Chodziliśmy razem do jednej szkoły.
- Od początku się kochaliście?
- Nie misiu. - Kobieta zaśmiała się cicho przypominając sobie początki znajomości z Draconem. - Twój tatuś bardzo mnie nie lubił.
- Więc dlaczego z nim byłaś?
- Bo kto się czubi ten się lubi. Wszystko zmieniło się siedem lat temu. Twój tato miał szansę mnie lepiej poznać i zakochał się. Potem było parę wzlotów i upadków.
- I ja się pojawiłam?
- Tak, ale o tym twój ojciec niestety nie wie.
Dziewczynka zamilkła analizując wszystko, czego się dowiedziała. Dorośli wciąż byli dla niej strasznie skomplikowani. Nie rozumiała, jak mogli się najpierw nie lubić a potem kochać. Po co tak sobie komplikować wszystko? Wierzyła jednak w to, co kiedyś powiedziała jej mama i postanowiła więcej o nic nie pytać. I bez tego miała już mętlik w głowie.
Hermiona spoglądała na swoją córkę, która próbowała zrozumieć to, co przed chwilą usłyszała. Dla jej prostego rozumu musiało to być bardzo nielogiczne. Ale tak to już w życiu bywa. Nie zawsze wszystko układa się tak, jakbyśmy tego chcieli. Czasem zastanawiała się, co powiedziałby Draco, gdyby dowiedział się o Julii. Naprawdę by się ucieszył? A może znienawidziłby ją za to, że tak długo milczała? Nie chciała znać odpowiedzi, choć zdawała sobie sprawę, że ich poznanie jest nieuniknione.
Była zaskoczona tym, jak czas w Londynie szybko biegł. Nagle z poniedziałku robił się piątek a z rana wieczór. Nie miała pojęcia, gdzie uciekały te wszystkie dni, godziny. W pewnym momencie zdała sobie sprawę, że już miesiąc minął, odkąd wróciła do domu.
Julka dzisiejszy dzień miała spędzić z Blaisem. Hermiona została pilnie wezwana do Munga na poważny zabieg a jej rodzice wyjechali na weekend do Vanessy, która wreszcie postanowiła pomieszkać gdzieś dłużej niż trzy dni. Mężczyzna cieszył się z czasu, który będzie mógł spędzić z dziewczynką. Ostatnimi czasy nie miał go zbyt wiele.
- Wujku a mogę pobawić się w pracowni mamy?
- A mama pozwala Ci tam chodzić?
- Samej nie, ale jak pójdziesz ze mną to nie będzie zła.
Blaise dał się namówić. W końcu co mogło się jej stać pod jego nadzorem? Dziewczynka zdecydowanie odziedziczyła po mamie zapał do nauki. Gdy tylko weszli do pracowni pobiegła do półki z księgami i ściągając jedną z nich zaczęła przeglądać. Mężczyzna był zdziwiony tym, jak biegle potrafi już czytać. Miała w końcu niespełna sześć lat.
Odwrócił wzrok tylko na chwilę, by rozejrzeć się po laboratorium, gdy usłyszał pisk i odgłos tłuczonego szkła. Przerażony spojrzał na dziewczynkę, która trzymała się za policzek. Podszedł do niej i aż zamarł.
- Cholera Hermiono po co trzymasz takie rzeczy w domu? - zaklął pod nosem. Nie miał wyjścia, musiał zabrać małą do szpitala. Modlił się w duchu, by Hermiona nie zjadła go na przystawkę.
- Blaise co ty.... Cholera co się stało? - zapytała zaniepokojona Hermiona dostrzegając Julię, która chowała się za Diabłem.
- Mały wypadek przy pracy.
- Mały? MAŁY?! Diable czyś ty do reszty zgłupiał?
Szybko zabrała córkę do sali zabiegowej i podała odpowiednie eliksiry. W duchu modliła się, by to wystarczyło. Rana była stosunkowo świeża. Blaise na szczęście szybko zareagował. W myślach zastanawiała się, jaką klątwą w niego cisnąć.
- Nie gniewaj się mamusiu. To ja namówiłam wujka.
- Już dobrze kochanie. Wujkiem zajmę się później. Teraz możecie wracać do domu.
Wzięła dziewczynkę na ręce i wyniosła z sali, by przekazać skruszonemu mężczyźnie. Właśnie ten moment wybrał sobie Draco, by wejść na oddział.
Jedno spojrzenie na przerażenie w oczach Hermiony. Jedno spojrzenie na dziecko trzymane w dłoniach.
- Ja chyba śnie – wyszeptał spoglądając na dziewczynkę. Malinowe usteczka, burza włosów na głowie i oczy. Jego oczy. Czy to nie ona śniła mu się jakiś czas temu? O co w tym wszystkim chodziło?
- Wydaje mi się, że musimy porozmawiać – warknął podchodząc do kobiety, która otrząsnęła się już z pierwszego szoku.
- Masz rację. Blaise zabierz Julkę do domu. Niedługo do was dołączę – powiedziała podając przyjacielowi dziewczynę, którą ucałowała na pożegnanie.
- Chodźmy do mojego gabinetu.