środa, 23 stycznia 2013

SEKRET - Rozdział 8

21 komentarzy:
Jak pewnie zauważyliście biorę udział w konkursie, na Blog Roku. Zapisałam się z ciekawości i mam nadzieję, że znajdę nowych czytelników dzięki temu. Niedługo zacznie się drugi etap, ale będę was informować na bieżąco.

Chciałam was także zaprosić (oczywiście, jeśli macie ochotę) na pierwsze w moim wykonaniu opowiadanie DRARRY, które znajdziecie <<TUTAJ>> Na razie jest tylko prolog, ale pracuję już nad pierwszym rozdziałem :) Miałam tą historię od dawna w głowie, ale dopiero niedawno postanowiłam zacząć ją spisywać.

Nie przedłużając zapraszam na rozdział 8. Mam nadzieję, że się wam spodoba. I pamiętajcie - komentarze karmią wena, który przyspiesza proces tworzenia :)

~~ * ~~

Cały poniedziałek upłynął Draconowi na przemyśleniach. Nie umiał pozbyć się z głowy obrazu Hermiony krzątającej się po kuchni z delikatnym uśmiechem. Ten widok miał w sobie coś, co sprawiało, że jego serce miękło. Mógłby przywyknąć do oglądania jej takiej. Spokojnej, uśmiechniętej. I całej jego. Niestety Hermiona już od dawna nie była jego. I tylko on był temu winny. Zastanawiał się, co mógłby zrobić, żeby pokazać jej, że wciąż mu zależy. Wszystko, co do tej pory przychodziło mu do głowy wydawało się głupie i nieodpowiednie.

Gdy przestawał na chwilę myśleć o Hermionie jego głowę zaprzątała Julka. Bał się kolejnego spotkania z nią. Dziewczynka dostrzegała więcej niż powinna i krępował się rozmawiając z nią. Nie tego się spodziewał, ale może lepiej, że była właśnie taka. Rozmawiał później z Blaisem, który wyjaśnił mu o co chodziło. Dystans. Dlatego rozmowa wyglądała tak a nie inaczej. Dziewczynka miała do niego dystans bojąc się, że ją zrani tak, jak zrobił to Hermionie. Miał ochotę walić głową w ścianę. Nie tak powinno wyglądać ich pierwsze spotkanie. I obiecał sobie, że zrobi wszystko, by kolejne wyglądało inaczej.

Z cichym westchnieniem podpisał ostatnie papiery i wysłał je do biura piętro niżej. Miał teraz chwilę czasu i postanowił wykorzystać ją na odwiedziny w szpitalu. Dawno się tam nie pokazywał, a to źle o nim świadczyło. Musiał utrzymywać pozory. Krzywiąc się nieznacznie opuszczał swoje biuro, by móc się teleportować.

- Lepiej, żebyś teraz tam nie wchodził – powiedział Blaise dostrzegając blondyna zbliżającego się do oddziały zamkniętego. Spojrzał na niego zaskoczony.
- Dlaczego?
- Bo Astoria miała napad. Hermiona stara się opanować sytuację – powiedział spokojnym głosem mając nadzieję, że blondyn załapie aluzję. Zrezygnowany spuścił głowę i udał się za brunetem do jego gabinetu. Postanowił poczekać, aż Hermiona skończy, by z nią porozmawiać o stanie zdrowia jego wkrótce byłej żony.
- Co lubi Julia?
- Dlaczego mnie o to pytasz?
- Bo chciałbym sprawić jej przyjemność, gdy ponownie się spotkamy a kompletnie nie wiem, jak to zrobić.
- Daj jej szanse, by mogła Cię poznać. To będzie dla niej najlepszy prezent.

Między mężczyznami zapadła cisza, którą przerwało dopiero wtargnięcie zmęczonej Hermiony. Kobieta bez słowa opadła na wolny fotel i ukryła twarz w dłoniach. Potrzebowała chwili by dojść do siebie, to co tam widziała wywarło na nią ogromny wpływ. Poczuła czyjąś dłoń na ramieniu, więc uniosła wzrok by napotkać niebieskie oczy kuzyna, który z delikatnym uśmiechem wręczył jej do ręki kubek kawy. Przyjęła go z wdzięcznością i upiła łyk. Dopiero wtedy dostrzegła blondyna siedzącego w kącie gabinetu, który bacznie się jej przyglądał. Nie była zadowolona z takiego obrotu spraw. Miała nadzieję, że to Blaise przekaże mu wszystkie wiadomości. Westchnęła cicho i ponownie spojrzała na blondyna.

- Źle z nią. Po uspokojeniu jej i przebadaniu nie mam dobrych wieści. Nie mam pojęcia, jak długo truła się tym świństwem, ale wyrządziło ono nieodwracalne zmiany w jej mózgu, który zaczął zwalczać cóż... Zaczął ją niszczyć uważając ją za zagrożenie – powiedziała cicho starając się nie odwracać wzroku od chłodnego spojrzenia, które się jej przyglądało. - Po konsultacji z innymi uzdrowicielami doszliśmy do wniosku, że nie pozostało jej wiele czasu. Może miesiąc, może mniej. Przykro mi.

Draco siedział bez słowa słuchając Hermiony, która informowała go o zbliżającej się śmierci jego żony. Nawet jeśli nic do niej nigdy nie czuł, to był bolesny cios. Wiedział, że Astoria przesadzała z niektórymi eliksirami, ale nie sądził, że to było aż tak poważne. Miał ochotę walnąć się jakimś zaklęciem. Był taki głupi. W końcu spuścił wzrok przyglądając się swoim zadbanym dłoniom. W tym wypadku niestosownym było zalecać się do Hermiony. Uznałaby go za drania bez serca. Choć pewnie już tak o nim myślała.

- Czy mógłbym...
- Nie. Stwarza zbyt duże zagrożenie. Przykro mi, ale nie będziesz się mógł z nią zobaczyć w najbliższym czasie. Musimy poczekać, aż... Aż będzie słabsza i niezdolna do skrzywdzenia kogokolwiek.
- W porządku.

Zapadła cisza, którą przerwał trzask zamykanych drzwi. Hermiona poderwała głowę spoglądając na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą siedział Draco. Było puste. To było takie niesprawiedliwe. Najpierw stracił ją a teraz Astorię. Obiecała sobie, że zrobi wszystko, by Draco nie czuł się samotny. W końcu teraz miał jeszcze Julkę, która z całego serca pragnęła mieć ojca. Obie zapewnią mu wsparcie w tym trudnym okresie.


W środę Hermiona wysłała Julkę do dziadków na trochę, by mieć chwilę dla siebie. Chciała w spokoju posprzątać w domu i przygotować się do spotkania z Malfoyem. Z tego, co mówił jej Blaise, nie było z nim najlepiej. Miała nadzieję, że to nie odbije się negatywnie na jego kruchych relacjach z córką. Niemal podskoczyła słysząc dzwonek do drzwi. Nie zdawała sobie sprawy, jak wciągnęło ją rozmyślanie. Poprawiając spódnicę podeszła do drzwi, by je otworzyć.

- Wejdź proszę – powiedziała zapraszając go gestem do środka. Jego mina mówiła jej wszystko. Było bardzo źle. Pogratulowała sobie pomysłu wysłania Julki do dziadków. Musiała najpierw z nim porozmawiać. - Julka niedługo powinna być. Jest u dziadków.

Draco skinął głową i nie czekając na zaproszenie zajął miejsce na kanapie. Jego sztywna postawa sprawiała, że serce Hermiony krwawiło. Stracił już tak wielu ludzi. Kiedy wreszcie przestanie płacić za błędy, które popełnili jego rodzice?

Cicho postawiła przed nim tacę z kawą i ciastem. Zdawała sobie sprawę, że to nie będzie miła rozmowa i miała nadzieję, że ciasto nieco ją osłodzi.

- Jak się czujesz?
- Tak, jak wyglądam.
- Draco?
- Co?
- Nie możesz w takim stanie spotkać się z Julią. Serce jej pęknie, gdy Cię zobaczy.
- Mam sobie pójść?
- Nie. Porozmawiaj ze mną.
- Dlaczego miałbym rozmawiać z tobą o mojej umierającej żonie, której wcale nie kocham a mimo to boli mnie jej strata?
- Bo chcę Ci pomóc.

Zapadła cisza. Draco unikał jej wzroku. Nie chciał litości. Był w stanie znieść wszystko tylko nie litość. Nie chciał spojrzeć jej w oczy, by nie ujrzeć w nich litości. To by go całkiem złamało.

- Nie lituję się nad Tobą Draco – powiedziała cicho Hermiona. Wiedziała, co mężczyzna sobie pomyślał. Znała go aż za dobrze. Jego niepewne spojrzenie to potwierdziło. - Nigdy się nad Tobą nie litowałam i nie zamierzam. Chcę tylko byś wiedział, że możesz liczyć na mnie i Julię.

Skinął głową niezdolny, by powiedzieć cokolwiek. Nie spodziewał się tego. Dlaczego ona była dla niego taka dobra? Dlaczego wciąż dawała mu szanse, choć wszystko popsuł lata temu?

- Mamusiu jestem już – zawołała dziewczynka wchodząc do salonu. - Ooo cześć tato.

To było dla Malfoya za dużo. Wstał i chwycił dziewczynkę w ramiona szlochając cicho. Ta objęła go mocno swoimi drobnymi rączkami i głaskała po włosach.

- Spokojnie tatusiu. Wszystko będzie dobrze. Masz mnie i mamę. Pomożemy Ci.

Hermiona dyskretnie wymknęła się do kuchni, by zając się obiadem. Miała nadzieję, że namówi go, by zjadł z nimi, bo wyglądał, jakby nic nie jadł od kilku dni. Nadsłuchiwała lecz z salonu nie dobiegały żadne niepokojące dźwięki. Odetchnęła i w pełni skupiła się na kurczaku, którego właśnie przyprawiała.


Draco opuszczał dom Hermiony późnym popołudniem. Choć wciąż w to nie wierzył, czuł się szczęśliwy. Na tyle, na ile mógł w tej sytuacji. Po raz kolejny kogoś tracił, ale tym razem także zyskiwał kogoś w zamian. Wciąż miał przed oczami uśmiech Julki, gdy opowiadała mu, jak pocieszała Blaise'a, gdy jakaś kobieta, na której mu zależało zostawiła go dla innego. Wciąż słyszał jej głos, który mówił do niego „tatusiu”. Był taki ciepły i kojący. Tak bardzo nie chciał tego teraz stracić.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

SEKRET - Rozdział 7

20 komentarzy:
Jak wam się podoba nowy wystrój bloga? Ja jestem nawet zadowolona.

Wena dostała niesamowitego kopa dzięki waszym komentaarzą i oto pojawia się nowy rozdział. Całkiem sporo w nim dialogów, ale to było konieczne. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Dziękuję jeszcze raz za to, że jesteście ze mną :)


~~ * ~~

Hermiona niepewnie spoglądała na swoją córkę. Nigdy nie widziała jej takiej cichej i zagubionej. Z reguły Julia tryskała optymizmem i buzia jej się nie zamykała. Postawiła na stole kawę i ciasto, choć czuła się przy tym idiotycznie.

- To może... Zostawię was samych. Dobrze? - zapytała niepewnie spoglądając na dziewczynkę. Julia kiwnęła powoli głową i posłała jej delikatny uśmiech. Hermiona westchnęła cicho i udała się do pokoju małej, gdzie na kolorowej poduszce potulnie siedział Blaise.
- Co ty tutaj robisz?
- Julia kazała mi tutaj siedzieć aż do odwołania. Nie chciała, żeby Malfoyowi było przykro.
- Przykro?
- Uznała, że może czuć się nieswojo widząc, jak bardzo mnie lubi.

Kobieta pokręciła głową i przysunęła sobie drugą poduszę, na którą opadła. Modliła się w duchu, by dziewczynka sobie poradziła i nie rozczarowała się ojcem, na którego czekała przez całe życie.

- Czy ja zrobiłam źle?
- Zrobiłaś to, co uznałaś za słuszne.
- Mam wrażenie, że ją zawiodłam.
- Przestań Hermiono. Jesteś cudowną matką i ona to docenia. Bez przerwy o tobie mówi. Nie mogłaś zrobić dla niej już nic więcej. Teraz obdarz Dracona odrobiną zaufania i pozwól mu pobyć ojcem dla tej małej.


Draco siedział na kanapie i niepewnie zerkał w stronę kawy, która stała na stole. Nie miał odwagi spojrzeć na dziewczynkę, która siedziała przed nim i niepewnie mu się przyglądała. Zastanawiał się, jak powinien nawiązać rozmowę, ale nic nie przychodziło mu do głowy. W swoim życiu nie miał zbyt wiele okazji, by obcować z dziećmi. I nie wiedział, jak się do tego zabrać. Na szczęście problem rozwiązał się sam.

- Jesteś zagubiony.

Jedno, krótkie zdanie wypowiedziane przez sześciolatkę wstrząsnęło nim do głębi. Przełamał się i spojrzał na nią. Nie dostrzegał w jej spojrzeniu złości, rozczarowania czy zawodu. Gościło w nich tylko szczere zainteresowanie jego osobą. Odetchnął i nie odwracając wzroku odezwał się.

- Nie bardzo wiem, jak się zachować. Niezbyt dobrze radzę sobie z dziećmi.
- Doceniam Twoją szczerość.

Jeśli na początku tej rozmowy czuł się zagubiony to teraz nie bardzo wiedział, jak powinien nazwać uczucie, które nim targało. Wcale nie czuł się, jakby rozmawiał z dzieckiem. I nieco go to przerażało.

- Eeee... Hermiona wspominała, że pytałaś o mnie.
- Owszem to chyba normalne. Chciałam wiedzieć kim jesteś i dlaczego nie ma cię z nami. Mama wytłumaczyła mi to, co była w stanie. Bardzo się stała być silna.
- To wspaniała osoba.
- Wiem. Szkoda, że zapomniałeś o tym i pozwoliłeś jej odejść.
- Ja nie...
- Mama czasem mówi przez sen. Płacze, gdy myśli, że tego nie widzę. Próbuje być silna, ale wiem, że jej ciężko. Mówiła prawdę?
- W jakim sensie?
- Gdybyś wiedział o moim istnieniu to kochałbyś mnie?
- Ja... Nie wiem. Nie potrafię Ci tak po prostu na to odpowiedzieć. To wciąż jest dla mnie szokiem. Jeszcze tydzień temu nie wiedziałem, że mam córkę.
- Nie musisz mówić nic więcej. Gdyby mama mówiła prawdę umiałbyś odpowiedzieć już teraz na to pytanie. Ale doceniam to, że starała się mnie chronić. Mówiła, że mogę się rozczarować.

Draco nie wiedział, co powinien na to powiedzieć. Został zaskoczony i kompletnie sobie z tym nie radził. Czuł, że zawiódł tą drobną istotkę, która siedziała przed nim, choć starała się tego nie okazywać. Chciał coś zrobić, by jej oczy znowu rozbłysły dziecięcą radością zupełnie, jak wtedy, gdy ujrzała Blaise'a. Ale nie potrafił.

- Przepraszam. Nie jestem i pewnie nigdy nie będę ojcem, na którego czekałaś. Mogę się starać, mogę próbować, ale zawsze znajdzie się coś, co Cię rozczaruje.
- Nie wiesz, na jakiego ojca czekałam ani co może mnie rozczarować, więc dlaczego tak mówisz?
- Bo wiem, jaki jestem.
- Ale ja tego nie wiem.

Głos jej nieco drżał. Nie wiedziała, co ma zrobić. Czuła się oszukana. Tak długo czekała na to spotkanie a teraz czuła, że choć jej tata postanowił tu przyjść i ją poznać to teraz tego żałował i próbował się wycofać. Spojrzała na niego, ale unikał jej wzroku. Zupełnie, jakby się bał. Nie rozumiała tylko czego miałby się bać. Przecież ona nie powiedziała niczego, co mogłoby go spłoszyć. Była szczera i otwarta. Nie udawała, że jest taki, jak sobie wymarzyła. Nie znała go przecież. Ale bardzo jej zależało, by go poznać. Chciała odnaleźć w nim cząstkę siebie. Coś więcej niż tylko oczy. Chciała wiedzieć, co mama miała na myśli mówiąc, że odziedziczyła po nim upór. Chciała pokazać mu, że wiele ich łączy.

- Proszę. Ja chcę cię poznać. Chce się dowiedzieć, jakim jesteś człowiekiem.
- Nie wiem, czy powinnaś poznawać kogoś takiego, jak ja.
- Jesteś... Jesteś moim tatą.
- Na to miano muszę sobie zasłużyć.

Dziewczynka zamrugała kilkakrotnie, by odpędzić łzy. Próbowała sobie wmawiać, że Draco wcale jej nie odpychał, choć wszystko na to wskazywało.

- Przepraszam – powiedziała cicho i wybiegła z salonu. Blondyn ukrył twarz w dłoniach. W myślach nazywał się idiotą. Był taki podły. Odbierał jej to, czym żyła przez całe życie. Nie miał do tego prawa. Nie mógł decydować o tym, co powinna wiedzieć a co nie. Nie powinien jej odrzucać. Tak bardzo chciał zasłużyć na to, by mogła nazywać go tatą. By z dumą mówiła o tym znajomym. Ale kompletnie nie wiedział, jak to osiągnąć.

Po chwili w salonie pojawiła się Hermiona. Wyglądała, jakby zastanawiała się czy na niego nakrzyczeć czy od razu wyrzucić za drzwi.

- Nie powinieneś być taki surowy wobec siebie.
- O czym mówisz?
- Julia chce cię poznać bez względu na to, jakim jesteś człowiekiem. Nie odrzucaj jedynej osoby, która jest w stanie kochać cię bezwarunkowo. Ona chce mieć ojca.
- Nie powinna mieć takiego ojca.
- Więc postaraj się, by mogła być z ciebie dumna Draco.
- Ale jak?
- Nie mam pojęcia. Może na początek nie odrzucaj jej. I wpadnij do nas w tygodniu. Julka zawsze zasypywała mnie morzem pytań o to, jak Cię poznałam. Po krótce jej o tym opowiedziałam, ale na pewno chętnie posłucha o tym od ciebie.

Blondyn zastanowił się przez chwilę. Może to nie był taki głupi pomysł. Skoro nawet Hermiona dawała mu szanse zamiast skreślić i wyrzucić za drzwi to może to miało jakiś sens. Uśmiechnął się do niej delikatnie i zauważył, że niepewnie odwzajemniła ten gest. Wiedział, że robiła to tylko i wyłącznie dla córki, ale i tak cieszył się z jej bliskości.

- W porządku. Wpadnę do was w środę popołudniu. A teraz powinienem już iść. Za dużo wrażeń, jak na jeden dzień.

Kobieta zaśmiała się cicho i odprowadziła go do drzwi. Miała nadzieję, że mężczyzna zrobi wszystko, by nie rozczarować Julki, bo inaczej spełni swoje groźby względem tego blondwłosego idioty. Z delikatnym uśmiechem na ustach wróciła do pokoju córki, gdzie Blaise opowiadał małej, jak na czwartym roku Draco zyskał nowe przezwisko – tleniona fretka. Dziewczynka śmiała się a jej oczy na powrót rozjaśniły się. Hermiona postanowiła posłuchać kuzyna i zaufać Draconowi. Może okaże się być dobrym ojcem?

piątek, 11 stycznia 2013

SEKRET - Rozdział 6

24 komentarze:
Przyznam szczerze, że nieco rozczarowały mnie wasze komentarze.

Wiele z was odnosiło się do liczby wyświetleń. Owszem ona jest wyznacznikiem tego, ile osób zagląda na stronę, ale nijak ma się do poczytności. Równie dobrze ktoś mógł tutaj wejść przez przypadek albo zajrzeć tylko raz i więcej nie wrócić. Jestem świadoma, że sama nabiłam też jakąś część tej imponującej liczby zaglądając tu dzień w dzień, by sprawdzić, czy nie pojawił się przypadkiem jakiś komentarz.

I naprawdę zastanawiam się nad usunięciem ramki ze statystyką, by odebrać wam ten argument.

Jestem świadoma, że nie zawsze ma się wene albo chęci, by coś skomentować. Sama mam tak bardzo często, ale mimo to zbieram się w sobie i to robie, bo wierze w to, że tej osobie to pomoże.

Nie chodzi mi o jakieś poematy na temat mojej pracy czy ciągnące się w nieskończoność wytykanie błędów. Zabolało mnie, gdy parę z was napisało, że nie komentuje, bo uważa, że nie obchodzi mnie, co macie do powiedzenia. Zawsze liczyłam się ze zdaniem czytelników i z chęcią czytałam ich sugestie pomysły czy wrażenia, które inspirowały mnie do dalszego pisania. Jeśli cofniecie się do którejkolwiek notki SEKRETU zobaczycie, że pod każdym dodanym przez was komentarzem znajduje się odpowiedź ode mnie. Z reguły jest to podziekowanie za trud związany ze skomentowaniem. Naprawdę doceniam te osoby, które do tej pory komentowały tą historię.

Zapewniam was, że każdy komentarz ma dla mnie znaczenie i każdy czytam. To dla mnie bardzo wiele znaczy. Czuje wtedy, że ktoś docenia moją pracę. Nie macie pojęcia ile czasem trzeba poświęcić, by coś napisać. Ja często rozdziały piszę w nocy, bo tylko wtedy znajduję chwilę spokoju. Teraz zaczynam przygotowywać się do bardzo ważnego egzaminu i tak naprawdę tylko nocami będę miała czas, by przysiąść i napisać kolejny rozdział tej czy każdej innej historii, którą tworzę. Zarywając przy tym czas, który mogłabym poświęcić na wypoczynek. Komentarze są więc dla mnie formą wdzięczności za trud i czas poświecany pisaniu. Proszę nie bagatelizujcie tego.

I nienawidzę się za to, co teraz napiszę, ale muszę to zrobić.
Pojawianie się rozdziałów będzie uzależnione od liczby komentarzy. Nie podam wam konkretnej liczby, która sprawi, że pojawi się kolejny rozdział. To byłoby zbyt proste. Sama zdecyduje, kiedy to nastąpi. Chcę, byście miały świadomość, że to od was zależy, jak szybko przeczytacie ciąg dalszy.

Mam nadzieję, że zrozumiecie moją postawę.


~~ * ~~

Zebranie się w sobie i pójście do Hermiony wbrew pozorom nie było dla Dracona rzeczą prostą. Mimo że tego nie okazywał targały nim sprzeczne emocje. Miał ochotę uciec jak najdalej od tego wszystkiego i zapomnieć, że kiedykolwiek widział tę śliczną, drobną roześmianą twarz okalaną burzą loków. I jego oczy. Chciałby móc udawać, że to nigdy nie miało miejsca i dalej żyć tak, jak to sobie zaplanował. Jak miał teraz skupić się na dobrym rozegraniu sprawy z Astorią jednocześnie bawiąc się w przykładnego tatusia? Skąd on ma u licha wiedzieć, jak być przykładnym ojcem? Nigdy nie był ojcem i takiego ojca nie posiadał. Czuł, że to dopiero początek kłopotów i jeszcze nie jeden sekret wyjdzie na jaw. Wolał nie myśleć, co się stanie, gdy prasa dowie się o Julii.

Zamknął na chwilę oczy i wziął głęboki wdech. Właśnie przez takie myślenie i mówienie o tym głośno stracił je obie na niemal sześć długich lat. Teraz ma szanse wszystko naprawić. Musi w końcu zdecydować, co jest dla niego ważniejsze – rodzina czy pozycja w świecie. Podłością było kazać wybierać Malfoyowi między dwiema równie ważnymi dla niego rzeczami, ale życie nie jest prostą drogą tylko pełną zakrętów i rozdroży ścieżką, która nie zawsze ma zadbane chodniki i asfaltową drogę. Czy jest gotowy by nieco zabłocić sobie buty?

- Jesteś idiotą Malfoy – mruknął do siebie. Skąd takie niedorzeczne porównania brały się w jego głowie? Chyba zaczynał powoli od tego wszystkiego wariować. Jest Malfoyem a oni nie uciekają przed odpowiedzialnością, chyba, że grozi się im Azkabanem. Więc sprawa była przesądzona. W weekend odwiedzi Hermionę i Julię.



- Mamusiu kim był ten pan w szpitalu, z którym szłaś rozmawiać?
- To był twój tata.

Dziewczynka zakryła usta dłonią i poprawiła się na krzesełku nie spuszczając wzroku z rodzicielki. Była tak blisko taty a on nie chciał się z nią nawet przywitać? A potem przypomniała sobie, co mówiła jej kiedyś mama. On nie wiedział, że ma córkę.

- Poznam go?
- Mam nadzieję, że tak, ale proszę nie nastawiaj się na nic dobrze? Nie chce, żebyś się rozczarowała, gdy nie okaże się być taki, jak sobie wyobrażałaś.

Julia nie mówiąc nic zeskoczyła z krzesełka i podeszła do mamy, by przytulić ją mocno.

- Nawet jeśli tata nie będzie mnie chciał nic się nie stanie. Mam ciebie mamusiu.


Hermiona długo nie mogła zasnąć w nocy. Wciąż po głowie krążyły jej słowa Julii. Nawet jeśli tata nie będzie mnie chciał. Obiecała sobie, że własnoręcznie ogoli Malfoyowi głowę, jeśli sprawi przykrość Julce. I lepiej, żeby pojawił się w weekend na progu jej domu. Ona nie zasłużyła sobie na to, by mieć ojca, który jej nie zechce. To takie cudowne dziecko. Hermiona nigdy nie chciała, by mała musiała płacić za błędy, które ona popełniła w młodości. Nie, wcale nie uważała związku z Malfoyem błędem. To był najpiękniejszy czas w jej życiu. Żałowała całej reszty, która miała miejsce po rozmowie z nim. Tej ciągłej ucieczki, okłamywania Julki. Nie miała pewności, czy gdyby Draco wiedział to chciałby brać udział w jej życiu. Dlatego, jak nigdy wcześniej, modliła się żarliwie, by Draco nie okazał się być takim draniem i nie zawiódł jedynej osoby, która kocha go bezwarunkowo.


Kolejne dni nie należały do najspokojniejszych. Hermiona starała się nie dostzregać błysku w oczach dziewczynki, gdy zerkała na kalendarz, który nieubłaganie wskazywał nadchodzący weekend. W szpitalu unikała możliwości natknięcia się na blondyna i opuszczała swój gabinet tylko, gdy naprawdę musiała. Skupiła się na papierkowej pracy, która od jakiegoś czasu zalegała na jej biurku.

- Jesteś cała w nerwach Hermiono. Coś się stało?

To Blaise stał w drzwiach jej gabinetu i przyglądał się jej z troską. Westchnęła cicho i gestem zaprosiła go do środka.

- Martwię się o Julke. Ona bardzo nastawiła się na spotkanie z Draconem. Jeśli nie przyjdzie to spale mu szafe i własnoręcznie zetnę te tlenione pióra. Zabini nie śmiej się, ja mówie poważnie.
- Wiem i dlatego właśnie się śmieje. Chciałbym zobaczyć minę Smoka na widok jego płonącej szafy.
- Rozmawiałeś z nim?
- Tak, jak o to prosiłaś. Wahał się, ale myślę, że się pojawi.
- Skąd ta pewność?
- To Malfoy. Oni się nie poddają, dopóki nie grozi się im Azkabanem albo spaleniem szafy.

Kobieta zaśmiała się cicho spoglądając na kuzyna. Miała nadzieję, że nie mylił się co do blondyna. Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak bardzo cierpiałaby wtedy Julka.


Reszta dnia przebiegła jej spokojnie. Słowa Blaisa podziałały kojąco na jej zszargane nerwy i teraz mogła wreszcie skupić się na swojej pracy. W duchu obiecała sobie, że nigdy więcej nie odłoży na później papierkowej roboty. Nie ma rzeczy gorszej na świecie, niż podpisywanie sterty papierów i stawiania pieczątek szpitala. Niby czarodzieje, a biurokracje mają na gorszym poziomie. Nawet mugole lepiej sobie z tym radzą.


Weekend powitał Hermionę słonecznym porankiem i burzą loków, która zasłaniała jej widoczność.
Zamrugała kilka razy i przyjrzała się córeczce, która stała przy jej łóżku w pełni ubrana.

- To dzisiaj prawda?
- Mam nadzieję, że tak.
- Ale przecież wujek mówił...
- Wiem, co Blaise mówił. Zmykaj do kuchni zaraz zrobię ci śniadanie.

Dziewczyna wyszła w podskokach z sypialni kobiety, która z cichym westchnieniem opadła na poduszki. Miała nadzieję, że entuzjazm Julii nieco osłabnie przez te kilka dni. Zabini nie powinien jej mówić, że przyprowadzi Malfoya. Zrobił jej nadzieję. Serce jej pęknie, gdy on się rozmyśli. I choć próbowała nie potrafiła pokładać wiary w blondyna.

Koło południa rozległ się dzwonek do drzwi. Hermiona nie zdążyła podnieść głowy znad książki, którą czytała w salonie a Julia już stała przy drzwiach. Widziała wahanie w jej oczach, ale w końcu nacisnęła klamkę otwierając drzwi.

- Wujek – zawołała radośnie rzucając się w ramiona bruneta.
- Hej mała, jak minął ci dzień? Byłaś grzeczna?
- Zawsze o to pytasz – powiedziała marszcząc zabawnie nosek. - Problem polega na tym, że mamy z mamą różne zdania na ten temat.

Blaise zaśmiał się cicho i postawił dziewczynkę. Chrząknął nieznacznie i w drzwiach pojawiła się blond czupryna. Hermiona odetchnęła. Odłożyła książkę na stolik i podeszła, by przywitać się z gośćmi.

- Proszę wejdźcie. Nie zamierzacie chyba stać w progu.
- Oczywiście, że nie. Chyba, że zamierzasz nas tak gościć.
- Jakieś tam maniery mam.
- Wujku chodź. Pokaże ci, co ostatnio mama pozwoliła mi robić – zawołała rozentuzjazmowana dziewczynka i pociągnęła go za rękaw w głąb domu. Na ten widok Hermiona tylko pokręciła głową i wstawiła wodę na kawę.

- Uwielbia go.
- To prawda.
- Zawsze tak jest?
- Czasem nawet gorzej.

Zapadła cisza, która nieco krępowała kobietę. Widziała zawód w oczach blondyna, ale nie mógł jej winić za to, że Julka tak uwielbiała Blaise'a. Był namiastką ojca, które przez tyle lat nie miała. A mimo to, było jej szkoda Dracona. Wiedziała, ile musiało go kosztować proszenie Smoka o pomoc i przyjście tutaj.

- Daj jej chwilę. Musi się oswoić z tą sytuacją. Odkąd Blaise powiedział, że cię dzisiaj przyprowadzi odliczała dni i godziny a na nogach dzisiaj była już przed ósmą.

Wypowiedź kobiety chyba podniosła go nieco na duchu, bo rozluźnił się i rozejrzał po salonie. Było w nim przytulnie. Tak rodzinnie. U niego w domu nie było żadnego pomieszczenia, w którym czułby się dobrze a mimo to nadal tam mieszkał, bo nie miał odwagi zerwać do końca z przeszłością. Bał się ruszyć dalej, bo pewne rzeczy wciąż nie dawały mu spokoju. Spojrzał na Hermionę, która krzątała się po kuchni przygotowując napoje i krojąc ciasto. Czy byłby w stanie spędzać tak każdą sobotę? Każdy dzień? Z nią krzątającą się po domu. Małą Julką, która bez przerwy wymyślałaby nowe zabawy i nie dawała mu chwili wytchnienia. Czy naprawdę nadawał się do takiego życia?

- Mamusiu dostanę lemoniadę?
- Oczywiście. A teraz może zajmiesz się swoim gościem?

Dziewczynka spojrzała na mężczyznę siedzącego na kanapie. Nagle ogarnęła ją niepewność. Czekała na niego tyle lat a gdy wreszcie mogła z nim porozmawiać, przytulić go, bała się. Nie chciała, by ją odrzucił nawet jeśli mówiła mamie, że nic się nie stanie. Byłoby jej bardzo przykro i źle, tak jak mamie, gdy czasem widziała, jak płakała w swoim pokoju. Wzięła do ręki szklankę z sokiem i ruszyła w stronę fotela, który stał obok kanapy. Zasiadła na nim, ale dopiero po chwili odważyła się spojrzeć na blondyna. W oczy zupełnie takie same, jak jej.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

INFORMACJA

9 komentarzy:
Jest mi naprawdę przykro, że muszę to pisać, ale nie pozostawiono mi wyboru. Przy tak sporej liczbie wyświetlania strony 1-2 komentarze na rozdział to za mało, bym dalej publikowała tą historię. Nigdy nie wymagałam metrowych komentarzy, ale głupie "pisz dalej, bo ciekawi mnie co się wydarzy" załatwiłoby sprawę. Niestety naprawdę niewielu pofatygowało się, by napisać cokolwiek i przepraszam te osoby. Jeśli będą chciały poznać dalsze losy, które będę spisywać na komputerze niech napiszą do mnie na gg a ja chętnie udostępnie im kolejne rozdziały, gdy takowe powstaną.

Naprawde jest mi cholernie przykro.

A to moje gg dla zainteresowanych 38322779