piątek, 11 stycznia 2013

SEKRET - Rozdział 6

Przyznam szczerze, że nieco rozczarowały mnie wasze komentarze.

Wiele z was odnosiło się do liczby wyświetleń. Owszem ona jest wyznacznikiem tego, ile osób zagląda na stronę, ale nijak ma się do poczytności. Równie dobrze ktoś mógł tutaj wejść przez przypadek albo zajrzeć tylko raz i więcej nie wrócić. Jestem świadoma, że sama nabiłam też jakąś część tej imponującej liczby zaglądając tu dzień w dzień, by sprawdzić, czy nie pojawił się przypadkiem jakiś komentarz.

I naprawdę zastanawiam się nad usunięciem ramki ze statystyką, by odebrać wam ten argument.

Jestem świadoma, że nie zawsze ma się wene albo chęci, by coś skomentować. Sama mam tak bardzo często, ale mimo to zbieram się w sobie i to robie, bo wierze w to, że tej osobie to pomoże.

Nie chodzi mi o jakieś poematy na temat mojej pracy czy ciągnące się w nieskończoność wytykanie błędów. Zabolało mnie, gdy parę z was napisało, że nie komentuje, bo uważa, że nie obchodzi mnie, co macie do powiedzenia. Zawsze liczyłam się ze zdaniem czytelników i z chęcią czytałam ich sugestie pomysły czy wrażenia, które inspirowały mnie do dalszego pisania. Jeśli cofniecie się do którejkolwiek notki SEKRETU zobaczycie, że pod każdym dodanym przez was komentarzem znajduje się odpowiedź ode mnie. Z reguły jest to podziekowanie za trud związany ze skomentowaniem. Naprawdę doceniam te osoby, które do tej pory komentowały tą historię.

Zapewniam was, że każdy komentarz ma dla mnie znaczenie i każdy czytam. To dla mnie bardzo wiele znaczy. Czuje wtedy, że ktoś docenia moją pracę. Nie macie pojęcia ile czasem trzeba poświęcić, by coś napisać. Ja często rozdziały piszę w nocy, bo tylko wtedy znajduję chwilę spokoju. Teraz zaczynam przygotowywać się do bardzo ważnego egzaminu i tak naprawdę tylko nocami będę miała czas, by przysiąść i napisać kolejny rozdział tej czy każdej innej historii, którą tworzę. Zarywając przy tym czas, który mogłabym poświęcić na wypoczynek. Komentarze są więc dla mnie formą wdzięczności za trud i czas poświecany pisaniu. Proszę nie bagatelizujcie tego.

I nienawidzę się za to, co teraz napiszę, ale muszę to zrobić.
Pojawianie się rozdziałów będzie uzależnione od liczby komentarzy. Nie podam wam konkretnej liczby, która sprawi, że pojawi się kolejny rozdział. To byłoby zbyt proste. Sama zdecyduje, kiedy to nastąpi. Chcę, byście miały świadomość, że to od was zależy, jak szybko przeczytacie ciąg dalszy.

Mam nadzieję, że zrozumiecie moją postawę.


~~ * ~~

Zebranie się w sobie i pójście do Hermiony wbrew pozorom nie było dla Dracona rzeczą prostą. Mimo że tego nie okazywał targały nim sprzeczne emocje. Miał ochotę uciec jak najdalej od tego wszystkiego i zapomnieć, że kiedykolwiek widział tę śliczną, drobną roześmianą twarz okalaną burzą loków. I jego oczy. Chciałby móc udawać, że to nigdy nie miało miejsca i dalej żyć tak, jak to sobie zaplanował. Jak miał teraz skupić się na dobrym rozegraniu sprawy z Astorią jednocześnie bawiąc się w przykładnego tatusia? Skąd on ma u licha wiedzieć, jak być przykładnym ojcem? Nigdy nie był ojcem i takiego ojca nie posiadał. Czuł, że to dopiero początek kłopotów i jeszcze nie jeden sekret wyjdzie na jaw. Wolał nie myśleć, co się stanie, gdy prasa dowie się o Julii.

Zamknął na chwilę oczy i wziął głęboki wdech. Właśnie przez takie myślenie i mówienie o tym głośno stracił je obie na niemal sześć długich lat. Teraz ma szanse wszystko naprawić. Musi w końcu zdecydować, co jest dla niego ważniejsze – rodzina czy pozycja w świecie. Podłością było kazać wybierać Malfoyowi między dwiema równie ważnymi dla niego rzeczami, ale życie nie jest prostą drogą tylko pełną zakrętów i rozdroży ścieżką, która nie zawsze ma zadbane chodniki i asfaltową drogę. Czy jest gotowy by nieco zabłocić sobie buty?

- Jesteś idiotą Malfoy – mruknął do siebie. Skąd takie niedorzeczne porównania brały się w jego głowie? Chyba zaczynał powoli od tego wszystkiego wariować. Jest Malfoyem a oni nie uciekają przed odpowiedzialnością, chyba, że grozi się im Azkabanem. Więc sprawa była przesądzona. W weekend odwiedzi Hermionę i Julię.



- Mamusiu kim był ten pan w szpitalu, z którym szłaś rozmawiać?
- To był twój tata.

Dziewczynka zakryła usta dłonią i poprawiła się na krzesełku nie spuszczając wzroku z rodzicielki. Była tak blisko taty a on nie chciał się z nią nawet przywitać? A potem przypomniała sobie, co mówiła jej kiedyś mama. On nie wiedział, że ma córkę.

- Poznam go?
- Mam nadzieję, że tak, ale proszę nie nastawiaj się na nic dobrze? Nie chce, żebyś się rozczarowała, gdy nie okaże się być taki, jak sobie wyobrażałaś.

Julia nie mówiąc nic zeskoczyła z krzesełka i podeszła do mamy, by przytulić ją mocno.

- Nawet jeśli tata nie będzie mnie chciał nic się nie stanie. Mam ciebie mamusiu.


Hermiona długo nie mogła zasnąć w nocy. Wciąż po głowie krążyły jej słowa Julii. Nawet jeśli tata nie będzie mnie chciał. Obiecała sobie, że własnoręcznie ogoli Malfoyowi głowę, jeśli sprawi przykrość Julce. I lepiej, żeby pojawił się w weekend na progu jej domu. Ona nie zasłużyła sobie na to, by mieć ojca, który jej nie zechce. To takie cudowne dziecko. Hermiona nigdy nie chciała, by mała musiała płacić za błędy, które ona popełniła w młodości. Nie, wcale nie uważała związku z Malfoyem błędem. To był najpiękniejszy czas w jej życiu. Żałowała całej reszty, która miała miejsce po rozmowie z nim. Tej ciągłej ucieczki, okłamywania Julki. Nie miała pewności, czy gdyby Draco wiedział to chciałby brać udział w jej życiu. Dlatego, jak nigdy wcześniej, modliła się żarliwie, by Draco nie okazał się być takim draniem i nie zawiódł jedynej osoby, która kocha go bezwarunkowo.


Kolejne dni nie należały do najspokojniejszych. Hermiona starała się nie dostzregać błysku w oczach dziewczynki, gdy zerkała na kalendarz, który nieubłaganie wskazywał nadchodzący weekend. W szpitalu unikała możliwości natknięcia się na blondyna i opuszczała swój gabinet tylko, gdy naprawdę musiała. Skupiła się na papierkowej pracy, która od jakiegoś czasu zalegała na jej biurku.

- Jesteś cała w nerwach Hermiono. Coś się stało?

To Blaise stał w drzwiach jej gabinetu i przyglądał się jej z troską. Westchnęła cicho i gestem zaprosiła go do środka.

- Martwię się o Julke. Ona bardzo nastawiła się na spotkanie z Draconem. Jeśli nie przyjdzie to spale mu szafe i własnoręcznie zetnę te tlenione pióra. Zabini nie śmiej się, ja mówie poważnie.
- Wiem i dlatego właśnie się śmieje. Chciałbym zobaczyć minę Smoka na widok jego płonącej szafy.
- Rozmawiałeś z nim?
- Tak, jak o to prosiłaś. Wahał się, ale myślę, że się pojawi.
- Skąd ta pewność?
- To Malfoy. Oni się nie poddają, dopóki nie grozi się im Azkabanem albo spaleniem szafy.

Kobieta zaśmiała się cicho spoglądając na kuzyna. Miała nadzieję, że nie mylił się co do blondyna. Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak bardzo cierpiałaby wtedy Julka.


Reszta dnia przebiegła jej spokojnie. Słowa Blaisa podziałały kojąco na jej zszargane nerwy i teraz mogła wreszcie skupić się na swojej pracy. W duchu obiecała sobie, że nigdy więcej nie odłoży na później papierkowej roboty. Nie ma rzeczy gorszej na świecie, niż podpisywanie sterty papierów i stawiania pieczątek szpitala. Niby czarodzieje, a biurokracje mają na gorszym poziomie. Nawet mugole lepiej sobie z tym radzą.


Weekend powitał Hermionę słonecznym porankiem i burzą loków, która zasłaniała jej widoczność.
Zamrugała kilka razy i przyjrzała się córeczce, która stała przy jej łóżku w pełni ubrana.

- To dzisiaj prawda?
- Mam nadzieję, że tak.
- Ale przecież wujek mówił...
- Wiem, co Blaise mówił. Zmykaj do kuchni zaraz zrobię ci śniadanie.

Dziewczyna wyszła w podskokach z sypialni kobiety, która z cichym westchnieniem opadła na poduszki. Miała nadzieję, że entuzjazm Julii nieco osłabnie przez te kilka dni. Zabini nie powinien jej mówić, że przyprowadzi Malfoya. Zrobił jej nadzieję. Serce jej pęknie, gdy on się rozmyśli. I choć próbowała nie potrafiła pokładać wiary w blondyna.

Koło południa rozległ się dzwonek do drzwi. Hermiona nie zdążyła podnieść głowy znad książki, którą czytała w salonie a Julia już stała przy drzwiach. Widziała wahanie w jej oczach, ale w końcu nacisnęła klamkę otwierając drzwi.

- Wujek – zawołała radośnie rzucając się w ramiona bruneta.
- Hej mała, jak minął ci dzień? Byłaś grzeczna?
- Zawsze o to pytasz – powiedziała marszcząc zabawnie nosek. - Problem polega na tym, że mamy z mamą różne zdania na ten temat.

Blaise zaśmiał się cicho i postawił dziewczynkę. Chrząknął nieznacznie i w drzwiach pojawiła się blond czupryna. Hermiona odetchnęła. Odłożyła książkę na stolik i podeszła, by przywitać się z gośćmi.

- Proszę wejdźcie. Nie zamierzacie chyba stać w progu.
- Oczywiście, że nie. Chyba, że zamierzasz nas tak gościć.
- Jakieś tam maniery mam.
- Wujku chodź. Pokaże ci, co ostatnio mama pozwoliła mi robić – zawołała rozentuzjazmowana dziewczynka i pociągnęła go za rękaw w głąb domu. Na ten widok Hermiona tylko pokręciła głową i wstawiła wodę na kawę.

- Uwielbia go.
- To prawda.
- Zawsze tak jest?
- Czasem nawet gorzej.

Zapadła cisza, która nieco krępowała kobietę. Widziała zawód w oczach blondyna, ale nie mógł jej winić za to, że Julka tak uwielbiała Blaise'a. Był namiastką ojca, które przez tyle lat nie miała. A mimo to, było jej szkoda Dracona. Wiedziała, ile musiało go kosztować proszenie Smoka o pomoc i przyjście tutaj.

- Daj jej chwilę. Musi się oswoić z tą sytuacją. Odkąd Blaise powiedział, że cię dzisiaj przyprowadzi odliczała dni i godziny a na nogach dzisiaj była już przed ósmą.

Wypowiedź kobiety chyba podniosła go nieco na duchu, bo rozluźnił się i rozejrzał po salonie. Było w nim przytulnie. Tak rodzinnie. U niego w domu nie było żadnego pomieszczenia, w którym czułby się dobrze a mimo to nadal tam mieszkał, bo nie miał odwagi zerwać do końca z przeszłością. Bał się ruszyć dalej, bo pewne rzeczy wciąż nie dawały mu spokoju. Spojrzał na Hermionę, która krzątała się po kuchni przygotowując napoje i krojąc ciasto. Czy byłby w stanie spędzać tak każdą sobotę? Każdy dzień? Z nią krzątającą się po domu. Małą Julką, która bez przerwy wymyślałaby nowe zabawy i nie dawała mu chwili wytchnienia. Czy naprawdę nadawał się do takiego życia?

- Mamusiu dostanę lemoniadę?
- Oczywiście. A teraz może zajmiesz się swoim gościem?

Dziewczynka spojrzała na mężczyznę siedzącego na kanapie. Nagle ogarnęła ją niepewność. Czekała na niego tyle lat a gdy wreszcie mogła z nim porozmawiać, przytulić go, bała się. Nie chciała, by ją odrzucił nawet jeśli mówiła mamie, że nic się nie stanie. Byłoby jej bardzo przykro i źle, tak jak mamie, gdy czasem widziała, jak płakała w swoim pokoju. Wzięła do ręki szklankę z sokiem i ruszyła w stronę fotela, który stał obok kanapy. Zasiadła na nim, ale dopiero po chwili odważyła się spojrzeć na blondyna. W oczy zupełnie takie same, jak jej.

24 komentarze:

  1. Rozdział bardzo interesujący.
    Muszę przyznać,że bałam się iż Malfoy nie zjawi się u Hermiony przy okazji olewając Julkę.
    Na szczęście nie okazał się aż tak wielkim tchórzem
    za jakiego go miałam. Poza tym mam nadzieję,
    że zachowa się jak mężczyzna i pomorze Hermionie w wychowywaniu dziecka. I co najważniejsze,że do niej wróci.

    Mam nadzieję,że już nie długo dodasz kolejny rozdział.

    Pozdrawiam i życzę dużo weny:)
    Orchidea

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jedno spotkanie to dopiero czubek góry lodowej. Jeszcze nie wiadomo ile tej odwagi Malfoy w sobie ma :)
      Dziękuję :)

      Usuń
  2. Bardzo się cieszę,że zdecydowałaś się kontynuować bloga bo naprawdę ta historia wciąga. Ja zdecydowanie bardziej wolę dialogi niż długie opisy-ale to tylko moję zdanie i rozumiem,że w ten sposób wprowadzasz napięcie i klimat:) Bardzo chcę przeczytać teraz rozmowę ojca z córką więc pisz. Życzę weny
    Pozdrawiam nikaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz dialogi to odezwij się do mnie na gg. Udostępnie Ci moją pracę konkursową, która w całości składa się z dialogów :) Myślę, że mogłaby Ci się spodobać :)
      Dziękuję :)

      Usuń
    2. Z wielką przyjemnością przeczytam ale musisz mi podać numer gg

      Usuń
    3. podawałam w poprzednień notce :)
      Ale w porządku podam jeszcze raz - 38322779

      Usuń
  3. Uwielbiam to *.* Czyta się szybko, łatwo, historia w ciąga, a na końcu jest żałosne: jak to? Koniec?
    Czekam na następy rozdział z niecierpliwością Wiki ^.^
    P.S Oczy Malfoy'a to jedna z najlepszych rzeczy, jakie Julia mogła odziedziczyć <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zdecydowanie musiały być oczy. Włosy byłyby zbyt oczywiste :) Moja wena często płata figle i zaskakuje mnie samą, więc nie wiadomo co się jeszcze wydarzy :P
      Dziękuję :)

      Usuń
  4. Jak zawsze cudowna notka. Proszę dodaj jak najszybciej nową notkę. Szczerze nie wiem jak napiszesz ich rozmowę, ale na pewno będzie świetna.
    Andzia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama jeszcze nie wiem, jak napisze ich rozmowe, ale licze, że jakiś genialny pomysł wpadnie mi do głowy.
      Dziękuję :)

      Usuń
  5. Cieszę się że kontynuujesz tego bloga. Ta historia bardzo mnie wciągnęła i czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama się ciesze, Byłoby mi smutno bez tej historii. Przywiązałam się do Julki :)
      Dziękuję :)

      Usuń
  6. uwielbiam! <3 kiedy następny? ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że jak najszybciej, bo wena dostała niesamowitego kopa dzięki waszym komentarzom :)
      Dziękuję

      Usuń
  7. Cieeszę się, że zmieniłaś zdanie. :) Notka cudowna, czekam na rozwój akcji.. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się cieszę, bo kocham to opowiadanie :)
      Dziękuję :)

      Usuń
  8. No to do boju julka xd
    takie powinny być słowa na koniec.
    nie no rozdział bardzo rodzinny. uwielbiam te spotkania gdy potomstwo wychodzi na jaw.
    to takie wzruszające.

    nie będę się rozdrabniać, ale niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. i dziękuję za powiadomienie na gg ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś czuje, że Julka da popalić blondynowi :)
      Nie ma za co :)
      Dziękuję :)

      Usuń
  9. cieszę się, że zmieniłaś zdanie. weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Niesamowity rozdział. Ja bardzo lubię ciekawe opisy, bo wprowadzają nastrój i dodają charakteru. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jednak piszesz dalej .Przepraszam, że komentuję dopiero teraz ale po raz pierwszy od kilku dni włączyłam gg.
    Pozdrawiam i weny życzę
    Kath<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało. Cieszę się, że Ci się podobało :)
      Dziękuję :)

      Usuń
  11. " A mimo to, było jej szkoda Dracona. Wiedziała, ile musiało go kosztować proszenie SMOKA o pomoc i przyjście tutaj." Hej chyba raczej powinno być Diabła �� pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń