niedziela, 23 grudnia 2012

SEKRET - Rozdział 5

3 komentarze:
Na te święta życzę wam tego, co najlepsze. Zdrowia, szczęścia i spełniania marzeń. Wytrwałości w dążeniu do wyznaczonych sobie celów i brania od życia tylko tego, co może dać wam szczęście.
W ramach prezentu odcinek, który myślę, że przypadnie wam do gustu :)

Wesołych Świąt




Niezręczna cisza zapadła między nimi, gdy tylko zamknęły się drzwi. Kobieta zajęła miejsce za biurkiem i spod kurtyny rzęs obserwowała mężczyznę, który nerwowym krokiem przemierzał jej gabinet. Wiele razy próbowała sobie wyobrazić ten moment. Chwilę, w której on się dowie, że jest ojcem. Za każdym razem reagował inaczej. Nie miała pojęcia, który z jej scenariuszy okaże się prawdziwy. Westchnęła cicho i rozsiadła się wygodniej dając mu czas na ochłonięcie. Sama potrzebowała chwili, by uspokoić oddech i przypomnieć sobie te wszystkie rzeczy, którymi karmiła sumienie przez te lata ucieczki.

Blondyn nie potrafił opanować złości. Jak ona mogła mu to zrobić? Ukrywać coś takiego. Dziewczynka pewnie nawet nie wiedziała o jego istnieniu. Nigdy nie sądził, że Hermionę stać na taką podłość. Myślał, że znał ją bardzo dobrze, ale pomylił się. Siedziała teraz na swoim fotelu, w przestronnym gabinecie i obserwowała jego nerwowe ruchy. Zupełnie, jakby ta cała sprawa jej nie dotyczyła. Jakby nie zależało jej, by poznał prawdę.

- Zamierzałaś mi powiedzieć?
- Póki nie przeniesiono mnie do Londynu nie.
- A gdy Cię przeniesiono?
- Uznałam, że i tak w końcu się dowiesz, więc nie zamierzałam tego przyspieszać.
- To podłe.
- Podłe jest to, że pieklisz się o Julkę a zapomniałeś wspomnieć, że na czwartym piętrze za zamkniętymi drzwiami leży Twoja żona.


Hermiona doskonale o tym wiedziała. Raz na nocnej zmianie została wezwana do pomocy przy opornej na eliksiry uspakajające pacjentce. Jej wiedza i doświadczenie pomogły opanować sytuację. Ceną było poznanie prawdy. Wiedziała już, dlaczego blondyn tak często odwiedzał szpital. I diabeł nie miał z tym nic wspólnego. Zabolało ją to. Nie próbowała tego ukrywać przed samą sobą. Przecież tyle razy powtarzał jej, że nie będzie już nikogo poza nią. Widocznie fakt, że uciekła i zaszyła się tam, gdzie nie mógł jej znaleźć zmienił wszystko. Ciekawiło ją, czy to małżeństwo pomogło mu zreperować swoją reputację. Chociaż patrząc na to, w jakim stanie była pani Malfoy szczerze w to wątpiła.

Widziała, jak pobladł i stracił trochę na agresywności. Pewnie miał nadzieję, że uda mu się to ukryć. Musiał być skończonym idiotą myśląc, że w szpitalu da się ukryć cokolwiek.

- Skąd o tym wiesz?
- Pomogłam jej, bo magomedycy z zamkniętego nie potrafili sobie z nią poradzić.

Spuścił wzrok z zainteresowanie przyglądając się swoim dłonią. Nie tego się spodziewał. Przez chwilę zapomniał, dlaczego w ogóle znaleźli się w jej gabinecie. Pierwszy raz od bardzo dawna dopadło go poczucie winy. Czuł ucisk w żołądku, który utrudniał mu oddychanie i wstyd, z którym długo nie będzie potrafił się uporać. Zawiódł jedyną osobę, która kiedykolwiek go kochała. Którą on kochał.

- Dlaczego się ukrywałaś?
- Przecież znasz odpowiedź na to pytanie.

Przed oczami przeleciało mu kilka obrazów. Zatrzymał się przy ich ostatniej rozmowie. Dotyczyła dzieci. Więc już wtedy musiała być w ciąży i próbowała mu o tym powiedzieć. A on uniósł się i wystraszył ją. Nic więc dziwnego, że uciekła i przez tyle lat ukrywała przed nim córkę.

- Powiedziałaś, że jak ma na imię?
- Julia.
- To piękne imię.
- Pasuje do niej idealnie.

Ponownie zapadła niezręczna cisza. Oboje próbowali poradzić sobie z sytuacją, która miała miejsce. Kobieta nadal przyglądała się blondynowi zastanawiając się, jak postąpi teraz. Będzie chciał złapać kontakt z małą czy uzna, że nigdy jej nie widział na oczy.

- Czy ona...
- Wie o Tobie? Oczywiście, że tak. Nie ukrywałam przed nią Twojego istnienia. Wie, jak się poznaliśmy, że jest do Ciebie podobna z charakteru. I że ma Twoje oczy.
- Dziękuję.

Nie tego się spodziewał. Sądził, że skoro się ukrywała to nie chciała, by mała cokolwiek wiedziała. A tymczasem wiedziała więcej niż mógłby przypuszczać.

- Powiedziałam jej też, że gdybyś wiedział o jej istnieniu to bardzo byś ją kochał, ale nie mogłeś się dowiedzieć, bo miałbyś przez to problemy.

Zaskoczenie malujące się w jego oczach nie miało granic. Jak mógł ją ocenić tak pochopnie? Założyć z góry, że zrobiła to celowo, by się na nim zemścić a tak naprawdę chciała mu tylko pomóc. Na pewno nie było jej łatwo. Tyle lat wychowywała ich córeczkę sama. Nie mogła liczyć na jego pomoc, wsparcie. A mimo to nie poddała się. Na pewno pracowała dzień i noc, by małej niczego nie zabrakło a każdą wolną chwilę spędzała razem z nią. Wiedział to, bo taka była Hermiona. Wstyd mu było, że chociaż przez chwilę pomyślał o niej źle.

- Teraz, kiedy już wiesz sam możesz zdecydować, czy chcesz ją poznać czy nie.
- Pozwolisz mi?
- Dlaczego miałabym Ci zabronić? To Twoja córka i tęskni za ojcem.
- Chciałbym bardzo.
- Więc znajdź dla niej czas w weekend. Mam wolne, więc możesz nas odwiedzić. Diabeł wszystko Ci wyjaśni a teraz muszę iść. Obowiązki wzywają.



Blaise długo zbierał się w sobie, by opowiedzieć o wszystkim przyjacielowi. Dziwił go spokój, jaki emanował z blondyna. Spodziewał się pretensji, krzyków, rwania włosów z głowy. Zamiast tego usłyszał cichą prośbę, by wyjaśnić mu wszystko. Więc zrobił to. Opowiedział mu, jak przez te wszystkie lata starał się wspierać Hermionę i odwiedzać ją tak często, jak pozwalała mu na to praca. O kontaktach z Julką. O jej dzieciństwie, dorastaniu, ciągłych pytaniach o wszystko. Była taka podobna do Hermiony i jednocześnie tak samo zadziorna, jak blondyn. Wybuchowa mieszanka, która już nie raz przyprawiała kobietę o załamanie, ale mimo to nie sposób było jej nie kochać. Potwierdził to, co mężczyzna usłyszał do Hermiony. Mała wiedziała o nim. I wierzyła w słowa matki. A mimo to widział wahanie w oczach Dracona. Przecież nie było go przez tyle lat. Czy Julia będzie w stanie mu to wybaczyć?

- Nie przejmuj się tym. Ucieszy się mogąc Cię poznać.
- Jakoś nie jestem tego taki pewny.
- Wie, że nie mogłeś przy niej być. To mądry dzieciak. Rozumie więcej niż powinien.
- Zupełnie, jak jego matka.

Delikatny uśmiech wkradł się na jego usta. Podświadomie już podjął decyzję. Poprosił przyjaciela, by w weekend zaprowadził go do Hermiony. Chciał poznać swoją córkę bez względu na to, czy ona go zaakceptuje czy nie. Musiał, bo inaczej sumienie nie dałoby mu spokoju. Teraz, gdy o niej wiedział, nie mógł udawać, że to nie ma znaczenia. Miał córkę, tak jak zawsze o tym marzył. Z osobą, którą mimo wszystko kochał. Ale czy nadal zasługiwał na jej miłość?