poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział 9


Od początku zawsze inni,
Jak korzeń drzewa i lot ptaka
Inne serce bije w nas
Jednak los nam ręce splata, dotyk czyni cuda
I dlatego tu jesienny mój schron, tu zimowy mój dom
Ja ogień Ty woda...

Wieczór. Salon ślizgonów. Uczniowie wesoło ze sobą rozmawiali. Cieszyli się z wolnego dnia. W ogóle nie zwracali uwagi na dwie dziewczyny siedzące przed kominkiem i szeptające sobie coś na ucho. W sumie ślizgoni nawet polubili tą Hermionę, która daje się we znaki Malfoyowi, choć nikt nie przyznałby się do tego głośno. Wybiła dziesiąta. Wszyscy, jak na komendę udali się do swoich sypialni. W salonie zastały aby Hermiona i Pansy, które teraz przybrały bardziej prowokującą pozycję i oczekiwały dalszej części ich małego teatrzyku. Po pięciu minutach w dziurze pod portretem ukazały się dwie postacie – Blaise i Draco. Ten drugi z początku nie zauważył dwóch siedzących na kanapie dziewczyn. Dopiero stając w świetle kominka zobaczył, że Hermiona i Pansy się całowały. To dopiero był widok. Dwie seksowne dziewczyny splecione w skomplikowanym uścisku, które całują się namiętnie i zapamiętale.
– Cholera – warknął blondyn i odszedł w stronę swojego dormitorium. Po chwili dało się słyszeć trzaśnięcie drzwiami. Zapanowała głucha cisza.
***
Hermiona i Pansy wyplątały się z dzikiego uścisku. Spojrzały na Diabła, który starał się nie roześmiać. Usiadł obok Pansy. Hermiona zgrabnie zarzuciła im swoje zgrabne nogi na kolana uśmiechając się przy tym uroczo.
– Wygodna jesteś - zaśmiał się Blaise posyłając kuzynce uroczy uśmiech. Jak bardzo bolał go fakt, że są rodziną? Bardzo. Hermiona miała w sobie wszystko to, czego szukał w dziewczynach. Była inteligentna, piękna i znała swoją wartość. A do tego była zmysłowa i niewinna. Czuła i drapieżna.
Brunet westchnął cicho spoglądając na dziewczyny.
– Byłyście niesamowite. Udawałyście, czy na serio wam się podobało? – zapytał przyglądając im się uważniej.
- Mam być szczera? Żałuje, że marnowałam czas na facetów. Laski są o niebo delikatniejsze, seksowniejsze i lepiej całują – powiedziała Hermiona uśmiechając się niewinnie. Pansy poparła ją błogim uśmiechem. Umilkli. Od strony dormitoriów chłopców rozległy się delikatne dźwięki. Dźwięki, które wydaje tylko fortepian.
- Przepraszam na chwile – powiedziała Hermiona wstając. Nie reagowała na protesty przyjaciół. Szła wiedziona cudowną melodią. Stanęła przed drzwiami do sypialni Malfoya. Zawahała się, ale po chwili nacisnęła klamkę wchodząc do środka. Zatrzasnęła za sobą drzwi. Chciała zwrócić na siebie uwagę.
– Zgubiłaś się? Sypialnia Pansy jest po drugiej stronie – powiedział oschle blondyn nawet na nią nie spoglądając. Czuł się oszukany. Urażony. Poniżony. Czy właśnie tak czuła się Hermiona w swoje urodziny albo pierwszego września? Możliwe. On w każdym bądź razie czuł się koszmarnie.
– Dlaczego? – szepnęła dziewczyna siadając na jego wielkim łóżku – dlaczego odszedłeś bez pożegnania? Dlaczego udałeś, że nic nas nie łączyło? Dlaczego znowu jesteś dupkiem? Dlaczego mimo wszystko szlag mnie trafia, gdy nie ma ciebie obok?
Draco milczał. Nie wiedział, co odpowiedzieć. Nawet nie spojrzał na nią. Za bardzo bał się tego, co może ujrzeć w jej oczach. Bał się nienawiści, obojętności, współczucia. A pewnie tym wymalowana była dusza dziewczyny.
– Miałem dobre chęci – wyszeptał chłopak po chwili ciszy. Dziewczyna prychnęła.
- A wiesz, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane? – zapytała wstając. Już chciała wyjść, gdy nagle coś sobie przypomniała. Spojrzała na blondyna, jego wielkie łóżko, znowu na blondyna. Na jej twarzy wykwitł ironiczny uśmieszek.
– Już wiem, o co chodzi. Byłam zła, bo nie dałam ci się przelecieć. Chcesz mnie teraz? Proszę weź mnie. Nie chce być gorsza od reszty dziewczyn w tej szkole. Zalicz mnie i będzie po kłopocie. Ja będę miała święty spokój a ty uzupełnioną listę bez żadnych braków – powiedziała dziewczyna podchodząc do blondyna.
Draco wyglądał, jakby właśnie oberwał po twarzy. Spojrzał ze strachem na Hermionę. O czym ona do cholery mówiła? Przecież uszanował jej zdanie. Powiedziała nie i koniec. Bywa. Zawsze jakaś odmiana. Jeszcze żadna mu nie odmówiła. Ona była pierwsza. Dlatego była dla niego taka wyjątkowa. I nadal jest.
– Wiesz... To, że się nie zgodziłaś... Byłaś pierwszą, która mi odmówiła. Stałaś się dzięki temu jeszcze bardziej wyjątkowa. Fascynujesz mnie. Jesteś pełna niespodzianek. Mam ochotę cię poznawać. Nie tylko zaliczyć i pójść dalej. Naprawdę chciałem cię poznać tak, jak nie znał cię jeszcze nikt... – wyszeptał blondyn chowając twarz w dłoniach. To było dla niego za wiele. Usłyszał trzask zamykanych drzwi. Nie potrzebował nic więcej. U niej był na straconej pozycji. Wolała nawet Pansy od niego. Poczuł się jak śmieć. Koszmarne uczucie. A ona czuje się tak od lat usłyszał cichy głosik w swojej głowie. Dzięki tobie...

Nie wiemy nic o sobie prócz wyrzuconych słów
Nie wiem co ty masz w głowie i nic nie zmieni się już
Jak dookoła ludzie czekający na cud
Z głowami w chmurach myślą wciąż o sobie
Pragną tylko słów

***
Hermiona siedziała w swojej sypialni. Analizowała każde wypowiedziane przez blondyna słowo. Literkę po literce. Szukała dziury w całym. Przecież nie mógł mówić tego szczerze. Na pewno był po kilku głębszych. Dziewczyna westchnęła cicho. Miała już dość. Szkoła zaczęła się raptem miesiąc temu a ona wysiada. Była zmęczona fizycznie i psychicznie. Miała dość gierek, w które grali wszyscy na około. Tego było za wiele, jak na jedną nastolatkę. Najpierw Draco. Potem rodzice. A na deser cała szkoła, która boi się do niej odezwać myśląc, że potraktuje ich avadą. No i nie zapominajmy o cudownych przyjaciołach, którzy opuścili ją w potrzebie. Tylko Ginny przy niej została. Życie jest brutalne. Hermiona tak naprawdę wcale nie była wymagająca. Ona po prostu chciała, by było tak jak kiedyś. Chciała nazywać się Granger, być córką mugoli, mieć w Harrym i Ronie przyjaciół. I nienawidzić się z Malfoyem. Niestety. Wszystko było nie tak. Wcale nie była szlamą. Harry i Ron mieli ją w dupie. Fascynowała Malfoya i za przyjaciół miała dwójkę ślizgonów samej nadal będąc gryfonem. Choć coraz częściej zastanawiała się, czy zmiana domu nie wyszła by jej na dobre. W końcu w Gryffindorze praktycznie nic jej nie trzyma. Ginny i tak widuje tylko na posiłkach. Tylko czy była gotowa na kolejną zmianę?
***
Wszystko wokół zrobiło się takie sztuczne. Zachowanie Ginny. Stosunek Draco, a raczej jego brak jeśli idzie o Hermionę. Dziewczyna nie wiedziała już co powinna myśleć, robić. Zabolały ją słowa blondyna. Zraniły jeszcze bardziej, choć myślała, że bardziej się nie da.
– Miona wszystko ok.? – zapytał szeptem Blaise na jednej z wielu lekcji eliksirów.
– Nie, ale tym lepiej dla mnie – odpowiedziała również szeptem uśmiechając się cwanie.
– Jak na mój gust to ty masz jakiś plan
– Owszem. Draco pożałuje, że ze mną zadarł. Już moja w tym głowa – i nie tylko dodała w myślach dziewczyna, przypominając sobie treść listu, który dostała niedawno od siostry. Nessa przyjeżdża na wymianę do Hogwartu. Będzie tu na Noc Duchów, która zbliżała się wielkimi krokami. Hermiona musiała na niej wystąpić. Uroki wakacyjnych warsztatów. Nawet zaproponowano jej, by Malfoy jej pomógł. Grzecznie odmówiła. Nie miała ochoty z nim współpracować. Ani trochę.
***
Draco był wściekły. Na siebie za okazanie słabości. I na nią. Bo zmieszała jego uczucia z błotem. Po co robiła mu o to wszystko wyrzuty, skoro i tak jej na nim nie zależało? Po jaką cholerę mieszała mu w głowie? Nie wiedział. I chyba nie chciał wiedzieć. Doszedł do błyskotliwego wniosku, że człowiek im mniej wie tym lepiej śpi. I postanowił się tego trzymać, jak ostatniej deski ratunku. Bo nawet przed samym sobą wstydził się przyznać, że Hermiona nadal działa na niego jak narkotyk. Narkotyk, bez którego nie chciał żyć. Nie chciał, ale musiał. Niech żyje brutalna rzeczywistość.
– Smoku wszystko ok.? – zagadnął kumpla Blaise. Coś złego się działo. Zarówno z nim, jak i z Mioną. A on chciał za wszelką cenę wiedzieć o co caman. Co takiego powiedzieli wtedy, tego dnia, gdy wprowadzili w życie kolejny punkt ich planu? Co takiego wydarzyło się w sypialni Dracona, że Hermiona bez słowa wyjaśnienia wyszła? I dlaczego nie chciała im niczego powiedzieć? Przecież nie mieli przed sobą tajemnic. Mieli?
– Nie, ale może tak jest lepiej? – zapytał bardziej siebie niż kumpla blondyn. Patrzył nieobecnym wzrokiem w tańczący wesoło ogień. Wracał wspomnieniami do tych ciepłych, wakacyjnych dni. Do spędzonych wspólnie chwil. Zamykając oczy widział jej roześmianą twarz. Jej zgrabne ciało odziane w skąpe ciuszki. Jej cudowne, czekoladowe włosy tańczące na wietrze. I te oczy pełne wiary, nadziei. Może nawet i miłości. Ale ta miłość nie miała prawa zaistnieć. I Draco zrobił wszystko, by ją w sobie zabić. Jak bardzo teraz tego żałował? Nawet nie potrafił powiedzieć. Za bardzo.
– Smoku ja czegoś nie chwytam. Co takiego stało się wtedy w twoim pokoju? Bo od tego czasu i ty i Hermiona zachowujecie się co najmniej dziwnie – powiedział lekko już wkurzony brunet. Nienawidził tajemnic.
– Stało się za wiele. Padło za wiele niepotrzebnych słów. Ujawnione zostało za wiele uczuć – wyszeptał blondyn wychodząc. Zostawił przed kominkiem zaskoczonego i zdziwionego przyjaciela.
– Jak na mój gust to między nimi jest za wiele niewyjaśnionych spraw – mruknął do siebie i także opuścił salon.
Ogień powoli dogasał. Niby już nie płonął, ale żar nadal się tlił. Był niczym nadzieja, która z czasem zaczęła dogasać. Niby się jej już nie dostrzegało, ale czuło się gdzieś tam głęboko w sercu, że nadal jeszcze się tli. Ostatkiem sił. Walczy. Bo nadzieja umiera ostatnia. Na samym końcu. A przecież każdy koniec jest początkiem czegoś zupełnie nowego. Każdy początek daje nadzieję. Na lepszą przyszłość. Pogodniejsze jutro. Każdy początek daje nadzieję...

Ci co patrzą gdzieś z daleka prawdy nie chcą znać,
Rację pragną mieć
I we mgle odnajdę zawsze ślady Twoich stóp,
Myśli Twoich szum
Tu jesienny mój schron, tu zimowy mój dom
Ja ogień Ty woda...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz