poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział 10


Od pamiętnej rozmowy, Dracona z Blaisem minął cały, długi tydzień. Przez te dni, chłopcy nie widywali sie prawie w ogóle, szczególnie dlatego, ze Zabini, tak bardzo był zabsorbowany sprawami związanymi z niejaką Hermioną Riddle (Granger).
Draco w tym czasie miał mnóstwo problemów, które, o ironio, również związane były z wcześniej wspomnianą pannicą. Po ostatnich tygodniach walk, zwłaszcza z jej strony, mających na celu totalne upokorzenie, jedynego dziedzica fortuny Malfoyów, chłopak postanowił działać.
Za punkt honoru postawił sobie, że Hermiona na kolanach będzie błagać o przebaczenie, a on będąc łaskawcą wybaczy jej. Wszystko. Kto wie, może nawet do niej wróci?
Przez ten tydzień miał mnóstwo czasu aby obmyślić plan działania. Ba! On już go powoli wprowadzał w życie. Jednak aby wszystko się powiodło potrzebował jeszcze pewnej małej osóbki, bo to właśnie od niej wszystko na sie zacząć.
Tak, tak tak. Ginny Weasley, to była osoba, która w tej chwili była mu najbardziej potrzebna. Przyjaciółka Hermiony, od wielu lat. I to ona zada ten pierwszy cios, za którym spadnie lawina kamieni.
Młody Malfoy uśmiechnął się do swojej butelki Ognistej, iście szatańsko, zagłębiony w myśli o swojej zemście.
- Jeszcze pokaże tej Granger. - powiedział do siebie. - Pokażę wszystkim, że z Malfoyami się nie zadziera.
Była noc. Cicha, i dość niepewna pora. Gwiazdy świeciły jasno, a Draco z szaleńczym uśmieszkiem, śmiał się ze wszystkiego w okół. Czy zwariował? Możliwe. Jednak nie ten fakt przeraża najbardziej. Bo Draco Malfoy zwariował z miłości. Tylko pozostaje zadać jeszcze jedno pytanie : Czy to aby na pewno miłość?
A może, to tylko głupie pożądanie, które zagubiło sie pomiędzy dwoma najgorszymi, a jednak najpiękniejszymi odczuciami: miłością i nienawiścią.
* * *
Hermiona po raz pierwszy od dawna usiadła przy sole Gryffindoru. Przez ostatnie dni cały czas siedziała, ze swoimi ślizgońskimi przyjaciółmi i zaniedbała swoją rudowłosą przyjaciółkę.
- O, co to sie stało, że Ślizgońska Księżniczka, przypomniała sobie gdzie jej miejsce? - zironizowała Gin, kiedy Miona zajęła miejsce obok niej.
- Stęskniłam sie za tobą - powiedziała dziewczyna z lekkim uśmiechem, nie zwracając uwagi na wcześniejszą uwagę Ginny.
- Chyba powinnam, to sobie w kalendarzu zapisać - mruknęła do swojego talerza rudowłosa piękność.
Hermiona znów puściła tą drobną uszczypliwość mimo uszu, i już miała coś powiedzieć, kiedy przed nimi wylądowała czarna sowa.
- Znowu, ty? - jęknęła Weasleyówna.
Sowa zahukała cicho i wystawiła nóżkę. Młodsza z dziewczyn z totalnym ociąganiem wzięła małą karteczkę i przeczytała na głos, monotonnym i znudzonym tonem:
Jedno życie, miła -
Dziel je ze mną...
Kochaj - tylko o to proszę....
- Ale sie nudny robisz - zamruczała cicho, składając karteczkę na pół i chowając ja do kieszeni.
Panna Riddle uważała jednak inaczej i patrzyła na koleżankę z zaciekawieniem.
- Od kogo to? - spytała.
Ginevra popatrzyła na nią jak chorą umysłowo.
- Hermiono, gdybym wiedziała od kogo od początku tego durnego tygodnia dostaje takie badziewie, to ten cały czaruś już dawno leżał by w Skrzydle Szpitalnym.
Po tej deklaracji, starsza z Gryfonek omal nie udławiłaby sie sokiem pomarańczowym, który właśnie piła.
- No wiesz, Gin.. Jak możesz... ten "Czaruś" jak go nazwałaś, najwyraźniej jest w tobie zakochany, a ty mówisz coś takiego...? - a po chwili, dodała szeptem - A jeśli to Harry?
Rudowłosa posłała jej niechętne spojrzenie.
- Prędzej ty, ogolisz sie na łyso, niźli Harry miałby mi coś takiego napisać.
Gin uśmiechnęła sie złośliwie i dodała :
- A wiesz, wydawało mi sie, że teraz to ty sie za bardzo z panem Potterem nie lubisz, a teraz, z takim tekstem wyskakujesz?
Hermiona zarumieniła sie delikatnie, a w jej oczach zagościł smutek, który niemalże natychmiast zakrywał duma, i wzruszyła ramionami.
- Jeśli sie nie mylę to oni sie ode mnie odwrócili... - spojrzała w kierunku swoich dawnych przyjaciół i westchnęła głośno.
Brakowało jej ich. I to bardzo, jednak nie chciała sie do tego przyznać, nawet przez samą sobą. Czasem ale tylko czasem, we własnym łóżku pozwalała sobie na chwile słabości. Wspominała wtedy te wszystkie chwile, kiedy miała ich przy sobie. Wspólne przygody, rozwiązywanie zagadek, jej kłótnie z Ronem.
Znów westchnęła, a Ginny jakby przeczuwając o czym przyjaciółka myśli przytuliła ją delikatnie. Hermiona popatrzyła na nią z wdzięcznością, a panna Weasley w kącikach jej oczu ujrzała najprawdziwsze łzy.
- Zaprosił już cie ktoś na imprezę z okazji Święta Duchów? - zagadnęła młodsza z dziewcząt, a Herm, posłała jej delikatny uśmiech, dziękując za zmianę tematu.
- No troszkę tego było - odpowiedziała nieskromnie. - A ciebie?
Dziewczę przekręciło oczami.
- Ten, od tych karteczek...
- Oczywiście sie zgodziłaś, prawda? - spytała ostrożnie, panna Riddle.
Wyraz twarzy Ginevry mówił sam za siebie.
- A jeśli to była miłość twojego życia, a ty tak sobie to odpuściłaś? - spytała Mina.
- Mam jeszcze czas, żeby odpowiedzieć - mruknęła Gin.
Riddle przekręciła oczami.
- Och, jasne... - uśmiechnęła sie słodko, po czym wykrzyknęła głośno - Ale jego sowa właśnie odleciała!
Mała Weasley skrzywiła sie lekko, a kilka osób obejrzało sie z zaciekawieniem.
- Po pierwsze, skąd wiesz, że to facet, a po drugie sowa wróci. Zawsze wraca, gdzieś tak o pierwszej drugie po popołudniu, kiedy jestem w dormitorium.
Hermiona westchnęła zrezygnowana.
- Jeśli sie nie zgodzisz, to nie wiem co ci zrobię.
- Dobra dobra - westchnęła - Wygrałaś, zgodzę sie.
* * *
Draco Malfoy był bardzo z siebie zadowolony. Wszystko szło z godnie z planem, i nic nie wskazywało na to, że coś miałoby nie wypalić. Panna Weasley zgodziła, sie na randkę w ciemno czym bardzo ucieszyła blondwłosego młodzieńca.
Wspomniany powyżej chłopak szykował się właśnie na imprezę, nazwana przez starego dyrektora "balem". Oczywiście, jednak wszyscy wiedzieli co sie pod tą nazwą kryje, zważając , że o dwudziestej drugiej, większość nauczycieli zmywa sie na ich własną zabawę do Pokoju Nauczycielskiego. W zeszłym roku, Malfoyowie prawie udało się na tą zabawę wkręcić, jednak przyłapał go Snape, i nie było już tak fajnie.
No, ale teraz, ma zadanie do wykonania, i nie zamierza sie tak łatwo poddać.
W liście, Gin pytała jaki będzie jego znak rozpoznawszy. Cóż... Odpisał, że będzie pierwszym chłopakiem, który poprosi ją o taniec. Widać taka odpowiedź, ją w pełni usatysfakcjonowała, bo odpowiedzi nie było.
Draco uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrzę, i krytycznie przyjrzał sie swoim włosom. Dziś jednak postanowił dać im spokój, chwilę odpoczynku od żelu. A trzeba przyznać, że miał go strasznie dużo, gdyż ta cholera Granger, jak ostatnią ją nazywał, przysłała mu chyba ze dwie tony żelu, z małym dopiskiem "Byś zawsze mógł stawiać sobie włosy, skro nic innego stanąć Ci nie może".
Na to wspomnienie uśmiechnął się do siebie. Był pewien, że to miało być coś złośliwego, a tak naprawdę, nieźle go to rozbawiło. Ach, to Malfoyowskie poczucie humoru... Tylko pozazdrościć.
Spojrzał jeszcze raz w lusterko i wyszedł ze swojego dormitorium, kierując sie na Wielką Salę. Ciesząc sie jak głupi, że nikogo nie spotkał, spokojnym krokiem, wszedł do Sali.
Na jego ustach zagościł lekko pogardliwy uśmieszek, kiedy oglądał te wszystkie nudne dekoracje. A to gdzieś lewitująca dynia, a to mały nietoperz przeleciał komuś na d głową. Czyli po prostu, totalna lipa.
Podszedł do małego barku, który nauczyciele ustawili przy końcu sali,spojrzał na napoje i zaczął sie im po kolei przyglądać. Oczywiście uczniowie mieli swoje sposoby, aby wprowadzić na taka imprezę alkohol. Każdy z tych ze przedziwnych trunków, miał swój znak rozpoznawszy, jednak nie każdy wiedział jaki. Jednakże, panicz Malfoy był jedną z osób, które wymyślały te znaki, ba!, on był pomysłodawcą, tego oto przedsięwzięcia, tak więc z odnalezieniem Whisky, nie miał najmniejszego problemu.
Uczniowie powoli powoli, małymi grupkami przybywali na salę. W końcu po upływie dwudziestu minut, na sale weszła Ona.
Jak zwykle piękna. Miała na sobie prostą, skromna, różową sukienkę, przed kolana, ukazującą jej długie opalone nogi. Suknia była na cienkich ramiączkach, z dużym dekoltem. Jedynym dodatkiem była czarna wstążka. związana w kokardę pod piersiami.
Jej kręcone włosy, teraz rozpuszczone, kaskadą opadły na jej łopatki. Do tego bardzo delikatny makijaż, niemal niezauważalny.
"Jeszcze trochę i zacznie chodzić nago" - pomyślał młody Malfoy i uśmiechnął się głupkowato do swoich myśli.
Po chwili skarcił sie za takie myślenie, i zaczął wzrokiem szukać tego małego rudzielca, jak nazywał Gin w myślach. Zdziwił się, że nie ujrzał jej z przyjaciółką, i znów zaczął, okupować wzrokiem drzwi Wielkiej Sali.
- Co pijesz? - usłyszał nagle znajomy głos.
Uśmiechnął się do siebie kpiąco i odwrócił się do chłopaka.
- Ja nie piję, Blaise... Ja sie delektuje.
Blaise odpowiedział uśmiechem i poklepał go po plecach.
- Wiedzę, że wracasz do siebie, Draco.
- Wiesz, chociaż jedna przyjaciółka mnie nie zostawiła. - uśmiechnął się do niego, ironicznie. - Jeśli wiesz o co mi chodzi...
Zabini odwrócił wzrok.
- To nie tak - zamruczał cicho.
- Bez urazy, stary... Ale jakoś nie mam zamiaru tego słuchać. - Malfoy spojrzał na niego zimno. - A, i przekaż tej swojej kuzyneczce, że mam ważniejsze rzeczy na głowie, niż jej pieprzone widzi mi sie.
- Ciekawe, co? - zadrwił Blaise.
Draco spojrzał na niego z szerokim uśmiechem.
- Przygotowuje sie do ślubu...
- Co?! - wykrzyknął Zabini.
- Cóż -Blondyn udał że sie zastanawia. - wspominałem ci coś o tym w wakacje, jeśli się nie mylę.
Brunet miał już coś odpowiedzieć, kiedy głos zabrał dyrektor:
- Moi Drodzy. Moim zadaniem, jest oficjalne rozpoczęcie Balu z okazji Święta Duchów. Więc Bawmy się! - zabrzmiały oklaski - Ale najpierw panna Riddle ma dla nas małą niespodziankę.
Wszystkie spojrzenia powędrowały w stronę Gryfonki, która uśmiechała sie lekko. Powoli, i z gracją weszła na scenę i z niepewnym uśmiechem wzięła mikrofon do ręki. Rozejrzała sie dookoła, a kiedy jej wzrok spoczął na Draconie, obok którego, z niedowierzającą miną stał Blaise, powiedziała cicho, pewnym głosem :
- Tą piosenkę, dedykuję temu, który zawsze będzie dla mnie całym światem...
Z głośników, zaczęła płynąc spokojna muzyka, grana na fortepianie. A ona zaczęła cicho śpiewać. Z początku nieśmiało, lecz już po chwili, jej trema całkowicie zniknęła i w piosenkę włożyła cała swoja dusze i serce. I wciąż patrzyła w oczy blondynowi, który odpowiadał na to spojrzenie chłodno, z drwiącym uśmiechem na ustach.
1. Kiedyś przyjdzie czas,
Na miłosne wyznania,
Kiedyś powiesz mi,
Że beze mnie nie możesz żyć.
Ref: Boję się, że gdy rano wstanę,
Nie będzie cię,
Całą sobą chcę wierzyć,
że nigdy tak nie stanie się…
2. Uciekam w krainę marzeń,
w której kochasz mnie.
Ja wiem, śmiejesz się ze mnie,
Gdy tylko odezwę się…
Ref: Boję się, że gdy rano wstanę,
Nie będzie cię,
Całą sobą chcę wierzyć,
że nigdy tak nie stanie się…*
Kiedy skończyła na sali zrobił się wielki szum, ludzie klaskali i wywatowali. Draco przypatrywał sie temu z wyraźna pogardą malującą sie na twarzy. Nagle Malfoy zauważył Ginny i uśmiechnął się do siebie.
"Czas na drugi punkt mojego planu" - pomyślał.
Dyrektor zapowiedział występ "Wyjących Wiedźm.", i z głośników, wypłynęły dość ostre dźwięki gitary.
Widząc, że jakiś knypek idzie w stronę małej Weasleyówny, Draco przyspieszył kroku. Na jedno cieszył sie, ze nie stoi przy Hermionie, jednak z drugiej strony... Bardzo chciał zobaczyć jej reakcje.
Zauważył, że ten głupi dzieciak go wyprzedził i już prosił o taniec rudowłosą więc, przyspieszył jeszcze bardziej, i już po kilku sekundach był przy tej dwójce.
- Przykro mi, młody - zwrócił sie do chłopaka - Ale ten taniec jest mój.
Draco uśmiechnął się do czarnowłosego z wyższością i złapał Gryfonke za rękę.
- Malfoy - zasyczała cicho.
- Tak mam na nazwisko - oświadczył, obracając ją do siebie - Ale wolałbym, abyś mówiła do mnie Draco - uśmiechnął sie czarująco.
Ginevra zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
- Czego chcesz? Czekam na kogoś - dodała.
- Wiem - uśmiechnął sie do niej słodko - Bo czekasz na mnie.
Dziewczę uniosło brwi do góry.
- Kpisz?
Draco popatrzył na nią zdziwiony, niezmiernie.
-Ja?
- Nie, Severus Snape.
Blondyn spojrzał na nią zaciekawiany.
- Snape? Naprawdę? - i zaczął rozglądać sie za Mistrzem Eliksirów.
Panna Weasley westchnęła głośno i zaśmiała sie lekko.
- Och, Draco, Draco....- powiedziała ze śmiechem, a ostrym tonem dodała - Czego chcesz?
- Ożenić sie z tobą, Ginevro Molly Weasley. - odpowiedział spokojnie, obracając ją w okół własnej osi.
- To nie jest śmieszne, Malfoy...
Nagle, Draco zaczął zupełnie z innej strony.
- A skąd wiesz, że coś od ciebie chce?
Westchnęła głośno i ostentacyjnie, wyrażając swoją irytację.
- Jesteś Ślizgonem, a to wystarczający powód.
- Ach.. no jasne.. Zapomniałem...Wszyscy ślizgoni są źli...
Ginny przekręciła oczami.
- Może nie wszyscy Draco, ale ty na dodatek, nie dość że jesteś ślizgonem to do tego Malfoyem, a wszyscy wiedzą, że tam gdzie nie możesz czegoś zyskać, nie zbyt ci śpieszno.
- Nie wiedziałem, że aż tak dobrze mnie znasz - zakpił.
***
Hermiona była cała w nerwach. Co prawda czuła, że występ się udał, ale.. No właśnie. Pozostało to ale. Od początku szkoły była wredna dla Malfoya. Obrażała go szydziła. Ośmieszała przed całą szkołą. Dlaczego? Bo chciała, by za nią zatęsknił. By przyznał się, co do niej czuje. By było tak cudownie, jak było we wakacje. Ale on nie zrobił tego. Wręcz przeciwnie. Zabolało ją to. Tęskniła za jego dotykiem, pocałunkami. Za jego bliskością. Zapachem perfum. A nawet za tym kpiącym uśmieszkiem. Tęskniła po prostu za nim. Nie miała już siły z tym walczyć. Tak kochała go. Kochała i chciała, by i on ją pokochał. Ta piosenka tyle dla niej znaczyła. Była o nim. I tylko o nim. Ale on nie zrozumiał. On bał się zrozumieć. Hermiona szukała go wzrokiem po sali. Chciała porozmawiać. Spojrzała na parkiet. Dojrzała jego blond czuprynę. Tańczył z jakimś niewysokim rudzielcem. Chwila, czy to nie była przypadkiem Ginny? Jej Ginny? Poczuła łzy, których nawet nie starała się powstrzymywać. Nie miała na to już siły. Chwiejnym krokiem podeszła do tańczącej pary. Spojrzała na chłopaka zapłakanym wzrokiem. Uderzyła go w twarz. Zasłużył. Na Ginny nawet nie spojrzała. Odwróciła się i wybiegła z sali. Miała dość wrażeń. Dość wszystkiego. Chciałaby tak po prostu umrzeć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz