poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział 15

“Kolejne porwania i morderstwa. Czyżby Czarny Pan powrócił? A może znalazł sobie godnego zastępcę zanim pożegnał się z tym światem? Czy możliwe jest, by jego miejsce zajął Daniel Riddle, jego syn? Co wspólnego z tymi wydarzeniami mają jego córki, Hermiona i Vanessa? Czy i one biorą udział w rodzinnym interesie? Niedawno doniesiono nam, że zaginęła dwójka uczniów z Hogwartu, które swego czasu dokuczała najstarszej córce Daniela, Hermionie. Czyżby dziewczyna postanowiła mścić się na tych wszystkich, którzy poniżali ją przez minione lata? I gdzie się podziali jej przyjaciele? Czy nie powinni jej przemówić do rozumu?...”

Harry ze złością rzucił na stół dzisiejsze wydanie Proroka Codziennego. Nie miał ochoty zagłębiać się w owy artykuł. Nie podobało mu się to, o czym rozpisywali się od tygodni. Te wszystkie zniknięcia i zgony. Czuł się, jakby miał deja vu. Z Voldemortem zaczęło się tak samo. Zniknięcia morderstwa a potem akcje na większą skalę. Ciekawe kiedy jego syn upomni się o więzionych w Azkabanie śmierciożerców. Westchnął. I co u diabła ma z tym wszystkim wspólnego Hermiona? Przecież ona taka nie jest. A może jest? Może nie znał jej na tyle, by być pewnym, jak tak wielka zmiana wpłynie na nią. Zamiast ją zrozumieć odszedł. Zostawił ją z tym wszystkim samą. Czy możliwe, że postanowiła dać sobie spokój i przyłączyć do ojca? W końcu rzuciła mu prosto w twarz, że “Voldemort jest jeden a ich jest trzech”. Pokręcił z niedowierzaniem głową. Ona nie jest taka. Nie może być. Rozejrzał się po sali. Brakowało w niej dwójki ślizgonów, którzy zawsze zaśmiewali się w głos z głupoty innych uczniów. I brakowało Hermiony. Tęsknił za jej karcącym wzrokiem i pełnym godności głosem. Za tymi iskrzącymi się oczami i piękną duszą. Ona nie mogła być zła...
***
Hermiona przetarła zaspane oczy i wyjrzała przez okno. Na dworze było już całkiem jasno. Z dołu dobiegały jakieś podejrzane dźwięki. Przeklinając w duchu wszystko i wszystkich wstała i z ociąganiem zeszła na dół. Ledwo stanęła w holu a już musiała spowrotem wskoczyć na stopnie by nie zostać stratowaną przez Jacka. Ów pirat uciekał przed wściekłym Draconem, który wymachiwał pięściami i warczał pod nosem. Przyjrzała się dokładnie owej dwójce nie bardzo rozumiejąc ich zachowanie. Dopiero po chwili dojrzała w dłoni Jacka sporej wielkości opakowanie żelu do włosów. Czyżby zachciało mu się złupić łazienkę ślizgona? Na to wygląda. Uśmiechając się do siebie przeszła przez hol i weszła do kuchni. Liczyła na odrobinę spokoju, ale niestety. Chwilę po niej do kuchni wbiegli obaj chłopcy i stanęli po przeciwnych stronach wielkiego stołu.
– Oddawaj to parszywy piracie – warknął Draco odgarniając z czoła niesforne blond kosmyki.
– Wybacz szczurze lądowy, ale i to ci nie pomoże. W życiu nie widziałem tak tragicznego przypadku. Przy tobie nawet sam Davy Jones uchodzi za przystojniaka – powiedział Jack kręcąc głową w akcie bezsilności. Mina blondyna mówiła sama za siebie. Jeszcze chwila a eksploduje.
– Czy ty porównałeś mnie właśnie do tego mackowatego potwora?
– I owszem
– Uspokójcie się i posłuchajcie – powiedział Blaise chodząc do kuchni z gazetą w ręce – nie jest dobrze. Mamy kłopoty. Ministerstwo już się domyśliło, że to twój ojciec Miona stoi za tymi morderstwami. Podejrzewają ciebie o porwanie mnie i Smoka. Twoją siostrę też próbują w to wkręcić.
– No to pięknie. Wy się tu o głupi żel sprzeczacie a tam ludzie giną w imię chorej wyobraźni mojego ojca – powiedziała zrezygnowanym tonem dziewczyna chowając twarz w dłoniach. Nie minęła sekunda a już przytulała się do piersi kuzyna uspokajana jego cichym szeptem.
***
- Daniel musisz coś z tym zrobić. Oni nie mają prawa ich osądzać. One nie mają z tym wszystkim nic wspólnego. Przez twój upór Hermiona ukrywa się nie wiadomo gdzie a Vanessa nie daje znaku życia już od miesięcy. Straciłeś ojca, chcesz stracić i dzieci? – zapytała z rozpaczą w głosie Jane. Odpowiedziała jej martwa cisza i trzask zamykanych drzwi.
***
Hermiona siedziała w swoim pokoju. Próbowała dojść do siebie. Niestety. Nie rozumiała ojca ani jego postępowania. Nie sądziła, że jest do tego zdolny. Zaczęła powoli przypominać sobie początki powrotu Voldemorta. Zaczęło się od zniknięć i morderstw. Potem jej dziadek zaczął sobie zbierać zwolenników. Wampiry, wilkołaki, olbrzymy, potępieńcy. Cała ciemna strona społeczeństwa. Musi coś z tym zrobić. I to natychmiast. Tylko jak to powstrzymać.
– Gdyby Lestat zechciał mi pomóc – wyszeptała patrząc w sufit. Aż podskoczyła, gdy ujrzała Lestata stojącego niedaleko drzwi.
– Co ty tu robisz? – zapytała zaskoczona.
– Wzywałaś więc jestem. Jak mogę ci pomóc? – zapytał wampir siadając na skraju łóżka.
– Masz wpływ na inne wampiry? – zapytała dziewczyna. Chłopak pokiwał głową – możesz im rozkazać, by pod żadnym pozorem nie przyłączyły się do Daniela Riddla?
– Dlaczego tak ci na tym zależy?
– Nie chcę, by tata żałował później swoich czynów. Póki nie będzie miał armii niewiele zdziała.
– Zamierzasz tak prosić całą resztę tej ciemnej zgrai? Przecież cię nie posłuchają – powiedział z powątpiewaniem Lestat – zrobią ci krzywdę.
– Nie zrobią jeśli im życie miłe – powiedziała szeptem dziewczyna – zrobisz to dla mnie?
– Przecież wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko – odparł miękko Lestat i wyskoczył przez okno. Dziewczyna westchnęła i zeszła na dół, by zapoznać chłopaków ze swoim planem.
– Ale niby jak zamierzasz ich do tego przekonać? – zapytał Blaise patrząc ze strachem na kuzynkę. Bał się o nią. Dawno nie widział w jej oczach tych złowrogich błysków.
– Wampiry mamy z głowy. Lestat mnie wyręczył. Co do wilkołaków będę musiała odwiedzić starego znajomego i zapytać o jego samopoczucie. Z olbrzymami też nie powinno być problemu. Wpadłam kiedyś jednemu w oko a tego, co wiem ma on wysoką pozycję w grupie – odparła dziewczyna uśmiechając się przebiegle.
– I co, myślisz, że posłuchają i będą bezczynnie przyglądać się temu wszystkiemu? – zapytał Draco.
– Nie, myślę, że przyłączą się do mnie i pomogą mi pozbyć się wszystkich niebezpiecznych czarodziejów.
– To się tyczy twojego ojca – wyszeptał Blaise.
– Wiem, ale nie po to mój dziadek się poświęcił, by on wszystko psuł. Musimy też odwiedzić Azkaban zanim on to zrobi. I wyciągnąć stamtąd waszych ojców.
– Naprawdę możesz to zrobić? – zapytał z błyskiem w oku blondyn.
– Pod jednym warunkiem. Że staną po mojej stronie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz