poniedziałek, 29 października 2012

SEKRET - Rozdział 2

Witam na nowym blogu. Mam nadzieję, że będzie się wam tu podobać tak samo, jak mnie :)
Zapraszam na nowy rozdział w ramach prezentu :)

~~ * ~~


Hermiona siedziała na kanapie w salonie. Spoglądała gniewnie w stronę koperty leżącej na stoliku. Wcale tego nie chciała. Było jej dobrze tu, gdzie była. Nie po to uciekła sześć lat temu i zrobiła, co mogła by nikt jej nie odnalazł, by teraz wrócić do Londynu. Jednak nie bardzo miała wybór. Potrzebowała pracy i pieniędzy. Z cichym westchnieniem wstała i udała się w stronę swojego małego gabinetu obok kuchni, by napisać kilka listów. Powinna też rozejrzeć się za jakimś mieszkaniem albo domkiem. Najlepiej na obrzeżach Londynu. Tak wiele rzeczy musiała zrobić a tak niewiele czasu miała. Za tydzień miała stawić się w Mungu. Nie chcieli nawet z nią rozmawiać. Od razu ruszała do pracy. Wolała nie wiedzieć, co Mark im naopowiadał o niej.

- Mamusiu, co ty tu robisz? – zapytała zaskoczona dziewczynka, gdy spotkała się z mamą na korytarzu. Szła właśnie do kuchni po coś do picia. Nie spodziewała się zobaczyć mamy przed południem.
- Właśnie szłam napisać do babci list. I cioci Vanessy. Ubierz się i poczekaj na mnie w kuchni. Zjemy razem śniadanie i wszystko ci opowiem – powiedziała łagodnym tonem. Ucałowała córkę w czoło i zniknęła za drzwiami swojego gabinetu.

Niemal natychmiast dostała wiadomość od mamy. Bardzo się cieszyła, że będzie je miała bliżej. Hermiona mimo wszystko uśmiechnęła się odkładając list na stół i spoglądając, jak Julka zajada się płatkami. Sama nie była w stanie niczego przełknąć. Piła tylko kawę i czekała. Po pięciu minutach, które ciągnęły się wieczność, Julia odsunęła od siebie miskę i spojrzała wyczekująco na matkę.

- Przeprowadzamy się.

Te dwa słowa zawisły między nimi. Nie tak planowała to zrobić. Chciała jej najpierw wszystko opowiedzieć. A jednak te dwa słowa cisnęły jej się na usta i nie była w stanie się powstrzymać. Czekała, aż do małej to dotrze.

- Dlaczego się przeprowadzamy? Przecież mówiłaś, że nie możemy mieszkać nigdzie indziej, bo to źle wpłynie na życie taty.
- Dostałam awans w pracy. Zamieszkamy niedaleko babci i dziadka. Mam nadzieję, że twój tata na tym nie ucierpi za bardzo – powiedziała cicho kucając przy krzesełku dziewczynki i przytulając ją do siebie. Skłamałaby, gdy powiedziała, że się nie boi. W końcu miała stawić czoła temu, przed czym tak uparcie uciekała. Doskonale wiedziała, że Draco jej szukał. Cały rok, każdego dnia szukał jej absolutnie wszędzie. Starał się także namierzyć Vannesse, licząc, że ona mu pomoże. Jej siostra jednak wciąż miała mu za złe, że tak się zachował i zabawiła się jego kosztem wciąż się wymykając. Westchnęła cicho starając się przywrócić na twarz uśmiech.

Godzinę później Hermiona pomagała Julii pakować swoje zabawki. Część rzeczy postanowiła odesłać już do rodziców, by prościej im było się zabrać. Czasu naprawdę było nie wiele, a dużo prościej będzie jej coś znaleźć osobiście niż przez Proroka.

Dziewczynka była podekscytowana przeprowadzką. Wreszcie będzie mogła widywać się z dziadkami częściej niż dwa, trzy razy do roku, kiedy to jej mamie udało się wziąć w pracy wolne i pojechać wraz z nią. Była też ciekawa nowego miasta. Choć nie mówiła tego na głos to w jej sercu narodziła się nadzieja. Małe, kiełkujące dopiero nasionko, które zawzięcie podlewała. Chciała poznać tatę. Spotkać go i zapytać, dlaczego je zostawił. Jaki miał powód, by unieszczęśliwić jej mamusię. I o jakich kłopotach była mowa. Nie miała pojęcia, jak go znaleźć. Miała tylko jego stare zdjęcie z czasów szkolnych, które znalazła kiedyś w rzeczach mamy. I oczy, które mieli identyczne. To bardzo mało.


Niespełna dwa dni później Hermiona wraz z córką siedziały w salonie państwa Granger. Mimo całej afery z Voldemortem młoda kobieta nadal za jedynych rodziców uważała Grangerów. To oni nauczyli ją wszystkiego o życiu. Dobrze było znów znaleźć się w domu.

- Kochanie mamy dla ciebie dobre wieści – powiedziała pani Granger nie mogąc wytrzymać. Oboje z mężem znaleźli wczoraj idealny dom dla ich córeczki i nie mogli się powstrzymać. Kupili go. Większość rzeczy, które im przysłała już się tam znajdowały czekając, aż obie z Julką pójdą i je rozpakują.
- Mam się bać? – spytała niepewnie. Mimo swojego wieku jej rodzice często wpadali na szalone pomysły.
- Lepiej będzie, jak jej to pokażemy Jane – odezwał się pan Granger z tajemniczym uśmiechem. I Hermiona już wiedziała, że to nie wróży niczego dobrego. Chcąc nie chcąc ubrały płaszcze i wsiadły do samochodu mknąc w nieznane. Po piętnastu minutach zatrzymali się a Jane uparła się, by obie zamknęły oczy i nie podglądały. Pomogła im wyjść z auta i poprowadziła kawałek. Dopiero wtedy mogły spojrzeć i oniemiały. Stały przed ślicznym małym domkiem z poddaszem, wokół którego ciągnął się średnich rozmiarów ogródek. W sam raz na postawienie czegoś dla małej. I zostanie miejsce, w którym będzie można usiąść. Hermiona była w takim szoku, że nie potrafiła wydobyć z siebie słowa.

- Co to babciu? Czy to nasz nowy dom? – zapytała Julia, która szybciej od swojej mamy odzyskała głos. Bardzo jej się podobało to miejsce i miała nadzieję, że będą mogły tutaj zostać. Teraz mama na pewno zgodziłaby się na psa. W poprzednim domu nie miały takich warunków.
- Wejdźcie do środka i same się przekonajcie – powiedział pan Granger i uśmiechnął się zachęcająco. Dziewczynka pobiegła w stronę frontowych drzwi, które otwarły się bez problemu i stanęła w korytarzu czekając na swoją mamę, która wolnym krokiem zmierzała w jej stronę.
- Jak ci się podoba mamusiu? – zapytała niepewnie. Nie potrafiła poznać czy mama jest zadowolona czy nie, co nieco ją niepokoiło.
- Tu jest pięknie – wyszeptała Hermiona wciąż nie wierząc we własne szczęście. Jej rodzice mieli oko do takich rzeczy i idealnie trafili. Była im za to bardzo wdzięczna. Jeszcze tego samego wieczora zabrały się za rozpakowywanie swoich rzeczy i pierwszą noc w Londynie spędziły w nowym domu.



Draco Malfoy nie należał do osób, które łatwo wyprowadzić z równowagi. Jednak wiadomość, którą dostał dzisiejszego popołudnia przelała czarę cierpliwości. I wiedział, że nie będzie łatwo zatuszować tą sprawę. Przeklinając pod nosem wsiadł do znienawidzonej windy i już po chwili stał przed swoim domem. Trzask metalowej bramy niósł się echem po rozległych terenach, które były jego własnością. Wściekłość emanowała z każdego kroku, który stawiał na żwirowanej alejce.

- Gdzie jesteś?! – warknął zamykając z hukiem frontowe drzwi. Niezrozumiały bełkot dobiegł od strony salonu. Starając się oddychać głęboko udał się w tamtą stronę. Na kanapie leżała jego żona. Kompletnie zalana, na wpół rozebrana i nie mająca za dobrego kontaktu z rzeczywistością. Nigdy nie czuł takiego wstydu, jak teraz. Pogarda w jego oczach musiała nieco otrzeźwić Astorię, bo usiadła i co jakiś czas zatrzymywała na nim rozbiegany wzrok.
- Jak mogłaś mi to zrobić? Tyle lat dbam o to, by niczego ci nie zabrakło. Znoszę twoje kaprysy, nałóg i to, że nie pamiętam czy kiedykolwiek widziałem cię trzeźwą od dnia naszego ślubu. Sprowadzam cię do domu, gdy nie jesteś w stanie sama trafić a ty tak mi się odwdzięczasz? Puszczając się z jakimś pierwszym lepszym gościem poznanym w barze? I to jeszcze w miejscu, gdzie wszyscy mogli was widzieć?!

Nie potrafił nad sobą panować. Mógł znieść wszystko, tylko nie zdradę. Widział, jak ona powoli niszczyła jego rodzinę i poprzysiągł sobie, że nigdy nie pozwoli, by wkradła się do jego małżeństwa. Nie miał pojęcia, co robić dalej.

- Od dzisiaj zajmuję drugą sypialnię. I nie licz, bym jeszcze kiedyś się do ciebie zbliżył, chyba że od tego zależałoby twoje życie – powiedział chłodnym tonem wypranym z emocji. A potem po prostu wyszedł. Nie wiedział, gdzie idzie, ale musiał wyjść. Nie mógł na nią dłużej patrzeć. Zastanawiał się, co zrobić by to nie wyszło na jaw, ale będzie ciężko. Po dwóch godzinach chodzenia wokół domu uznał, że najlepiej będzie skłamać. Powie, że Astoria jest chora i dla potwierdzenia zamknie ją w szpitalu. Może odwyk dobrze jej zrobi. Choć doskonale wiedział, że chyba czas najwyższy zakończyć tą parodię małżeństwa. Jeszcze w tym tygodniu postanowił udać się do szpitala. Miał nadzieję trafić na przyjaciela. Wtedy o wiele prościej byłoby mu zamaskować prawdziwy powód pobytu Astorii przynajmniej do czasu uzyskania rozwodu. A potem niech się dzieje, co chce.

6 komentarzy:

  1. Cudowne ! Masz talent do pisania, nie mogę doczekać się następnego rozdziału ! =)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boniu! Jak ja uwielbiam Twoje opowiadanie! Ale dawaj już DRAMIONE! <3 <3 XD Czekam niecierpliwie ;* - gabryszka

      Usuń
    2. Już niedługo. Cierpliwość się opłaci :)

      Usuń
  2. Aj nowy rozdział i nie powiadomiłaś mnie o nim:(
    Czuje się całkowicie pominięta a lubię Twoje opowiadanie i jest ciekawe.
    Cieszę się że tak wspaniale pokazujesz Hermionę, małą Julię i Dracona.
    Proszę nie zapomnij dać informacji o nowym rozdziale gdy się pojawi na http://niewolnicy-przeznaczenia.blogspot.com - mam nadzieje że nie zapomnisz o mnie bo znalazłaś we mnie wierną czytelniczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz przez tą przeprowadzkę ciężko mi jest dojść do ładu ze wszystkim. Obiecuję, że o nowym rozdziale dowiesz się pierwsza :)

      Usuń