poniedziałek, 29 października 2012

Rozdział 8


Salon ślizgonów. Ogień wesoło trzaskający w kominku. I tylko dwoje ludzi przed nim. Draco i Blaise odbywali poważną męską rozmowę. Na jaki temat? Raczej na czyj. Otóż rozmawiali o Hermionie. Dlaczego o niej? Bo Malfoya szlag trafiał, gdy widział ją w ramionach kumpla. Oczywiście mu tego nie powiedział. Był tchórzem, który dbał o swoją reputację. Choć w sumie teraz przecież się okazało, że Granger wcale nie jest szlamą. Nie. Nie mogę tak myśleć, bo wyjdzie na to, że ona miała rację mówił do siebie w myślach blondyn.
- O co się rozchodzi? – zagadnął Zabini zaglądając do swojego kieliszka, w którym była ognista. Ognista i kominek? Pewnie rozchodzi się o jakąś pannę zawyrokował brunet patrząc uważnie na kumpla.
- O ciebie i pewną gryfonę...
- O Hermionę? A co konkretnie masz na myśli? – drążył temat. Doskonale wiedział co miał na myśli. Hermiona zapieje z zachwytu, gdy jej opowie o tej rozmowie. Teraz będą mogli przejść do kolejnego etapu ich idealnego planu zemsty. A każdy następny etap jest ciekawszy i bardziej perwersyjny od poprzedniego.
- Ty już dobrze wiesz o co.
- Jesteś zazdrosny? – zapytał niby mimochodem mrugając do kumpla zalotnie.
- Tobie coś szkodzi diable. Może nie powinieneś pić? Ja i zazdrosny? Momencik moje progi są nieco wyższe od twoich. Nie każda panna może przez nie przejść. A już na pewno żadna szlama nie dałaby rady – odparł czekając na reakcję przyjaciela. Będzie jej bronił? Przyzna mu rację i wszystko będzie tak, jak kiedyś? Tęsknił za nim. I za Pansy, która zawsze uwieszała mu się na ramieniu szepcząc słodkie słówka. Tęsknił za tym, ale w życiu by się do tego nie przyznał. W końcu nazywa się Malfoy. A to nazwisko do czegoś zobowiązuje.
- Teraz to albo ty bierzesz coś nielegalnego, ale przespałeś ostatnie tygodnie szkoły. Obudź się. Hermiona jest wnuczką Voldemorta. Pewnie kojarzysz gościa. Co nie? Dzięki niemu twój i mój tatuś wylądowali w Azkabanie. I nas tez to czeka, jak tylko skończymy szkołę – powiedział lekko wkurzony już brunet.
- A więc to tak. Kumplujesz się z nią, bo wiesz, że ona jedna może cię ocalić przed Azkabanem. Sprytne. Może ja też powinienem się koło niej zakręcić?
- Jesteś głupszy niż myślałem. Nie jestem przy niej dla jakiś korzyści, tylko dlatego, że jest dla mnie ważna. Ale ty nigdy tego nie zrozumiesz, bo nie wiesz, co to uczucia. Daj jej spokój. Już wystarczająco ją skrzywdziłeś we wakacje. Nie wystarczy ci?
- Skąd ty o tym do cholery wiesz?! – przerażenie w głosie blondyna było niemal namacalne. Gdyby to się wydało. Oj nie chciał myśleć, co by się wtedy stało. Poczuł ukłucie żalu do dziewczyny. Bo teraz to już nie było tylko ich wspomnienia.
– A myślisz, że na czyim ramieniu się wypłakiwała całą noc? Zachowałeś się podle. Spodziewałem się po tobie wszystkiego, tylko nie tego – powiedział i odszedł zostawiając blondyna sam na sam ze swoimi myślami.
“Nie jestem typem, który ma złamane serce
Nie jestem typem, który trafia na niepokój i płacz
Ponieważ nigdy nie zostawiam mojego serca otwartego
Nigdy nie rani mnie 'do widzenia’”
***
Ten czas był inny
Czułam jakbym była po prostu ofiarą
I to skaleczyło mnie jak nóż
Kiedy odszedłeś z mojego życia
Teraz jestem w tym stanie
I mam wszystkie objawy
Dziewczyny ze złamanym sercem
Ale nie ważne...
Nigdy nie zobaczyć mnie płaczącej”
Zapisała w swoim pamiętniku Hermiona. Spojrzała jeszcze raz na zapisane słowa i ze złością zamknęła zeszyt. Nie tak miało być. Nie chciała się zakochać. Nie chciała cierpieć. Miała żyć długo i szczęśliwi. No dobra. Takie rzeczy zdarzają się tylko w bajkach, ale za marzenia nie karają. A pomarzyć dobra rzecz. Teraz musiała wziąć się w garść i skończyć to, co zaczęła. Czyli plan idealnej zemsty na pewnym tlenionym dupku. Póki co szło im świetnie. Draco był wściekły i bliski załamania. A o to im głównie chodziło. Już nie mogła się doczekać, kiedy prowadzą w życie kolejny, jeszcze bardziej perwersyjny pomysł. Och jak bardzo chciała zobaczyć minę Malfoya, gdy się dowie? Bardzo bardzo. Aż za bardzo. Spojrzała na zegarek. Za chwilę miała się spotkać z Blaisem i Pansy w pokoju wspólnym a zaraz potem będą musieli iść na patrol. Już nie mogła się tego doczekać. Serio. Bo miała wspaniały pomysł.
***
Pansy była lekko zdenerwowana, gdy usłyszała od Blaisa, że mogą dalej działać, bo Malfoya szlag trafia. Czy Hermiona się rozmyśli? Zrezygnuje? Czy pomysł wypali? Co pomyśli reszta? Cholera nie za wiele pytań, jak na jeden głupi pomysł? myślała dziewczyna kręcąc głową w akcie bezsilności. Teraz już nie było odwrotu. Wszyscy się tego podjęli i doprowadzą to do końca.
***
Pokój Życzeń. Wesoło trzaskający w kominku ogień. Dwójka uczniów czekająca w napięciu na najważniejszą postać. Po chwili do pokoju wpadła Hermiona. Spojrzała na przyjaciół z dziwnym błyskiem w oku. Już o wszystkim wiedziała. Jak ona t robiła? Nie wiedzieli. Ale cieszyło ich to. Spojrzeli po sobie z wyczekiwaniem. Pierwsza odezwała się Hermiona.
- To kiedy zaczynamy?
- Nie wiem – powiedziała cicho Pansy.
- Jak dla mnie to chodź by już a jest za późno. Trzeba kuć żelazo póki gorące. A Malfoy jest w tej chwili tak nabuzowany, że niewiele mu brakuje do wybuchu.
- Dla mnie bomba. A ty Pansy? Nadal tego chcesz? – zapytała dziewczyna patrząc na przyjaciółkę. Zrozumie, jeśli się rozmyśli. Ale mimo wszystko miała nadzieję, że się zgodzi.
- Jasne, że chcę. Muszę się na nim zemścić za te wszystkie lata. Nie odpuszczę. Już nie – odparła dziewczyna uśmiechając się wrednie.
- Czyli zaczynamy od jutra? Diable, wiesz co robić? – zapytała gryfonka zacierając z uciechy ręce. Chłopak kiwnął głową uśmiechając się słodko i niewinnie do dziewczyny. Oj będzie się teraz działo. Hogwart będzie huczał od plotek, domysłów i tym podobnych bzdur, które okażą się prawdą. Resztę wolnego czasu poświęcili na dokładniejsze omówienie planu. Planu, który coraz bardziej im się podobał.
***
Patrol. Puste korytarze. Otaczająca wszystko cisza. I oni. Hermiona i Draco. Niby kroczą obok siebie a jednak myślami są gdzieś daleko. Uparcie coś analizują. Zastanawiają się. Odpychają od siebie wątpliwości.
- Wiem, czego się boisz Granger – odezwał się blondyn powoli wypowiadając słowa.
- Jestem Riddle jeśli to umknęło twojej skromnej uwadze – odparła dziewczyna podchodząc do chłopaka, który stał pod ścianą. Złapała go za koszulę przyciskając do muru. Spojrzała mu głęboko w oczy. Czego tak szukała? Odpowiedzi na tak wiele pytań. Zbliżyła do niego swoją twarz. Prawie stykali się nosami – ja też wiem, czego się boisz – wyszeptała. Chłopak nie zdołał nic powiedzieć ponieważ dziewczyna zamknęła mu usta pocałunkiem. Delikatny i namiętnym zarazem. Pocałunkiem, za którym tęsknił. Którego pragnął. Usłyszeli czyjeś kroki a po chwili zza zakrętu wyłonili się Blaise i Pansy. Hermiona powoli odsunęła się od chłopaka. Na jej ustach gościł wredny uśmiech. Zmieniła się. Ale tylko w stosunku do niego. Tylko dla niego była wredna. Bo na to zasłużył. Bo chciała, by poczuł się dokładnie tak, jak ona w swoje urodziny. Bo nie zapomni mu tego już nigdy. Podeszła do Pansy, która przytuliła ją delikatnie. Tak, jakby się bała, że mocniejszym uściskiem ją skrzywdzi.
- ...Bo raz dobra dziewczynka stała się zła. My staliśmy się tacy na zawsze... – zanuciła gryfonka i odeszli zostawiając blondyna samego.
***
Miał mętlik w głowie. Nie miał pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. W co gra Hermiona. Dlaczego stara się go za wszelką cenę zranić. Choć przecież jego zranić nie idzie. Ale czy na pewno tak jest? Przecież drażni go zachowanie dziewczyny. To, że jest wobec niego chłodna. Nie przejawia żadnych ciepłych uczuć. Usłyszał cichy stukot. Spojrzał w okno. Dostrzegł w nim jedna ze szkolnych sów. Otworzył okno wpuszczając ją. Ta wleciała cicho, upuściła list na łóżko i wyleciała. Chłopak niepewnie chwycił kopertę i jednym zdecydowanym ruchem rozdarł jej brzeg. Wyjął z niej pergamin i zaczął czytać. Treść był bardzo krótka.
“I nigdy nie dam nikomu siebie w taki sposób jak dałam Tobie
Nigdy nie rozpoznasz sposobu w jaki mnie ranisz, zrobisz to?
To będzie cud jeżeli uda mi się wrócić
I jesteś jedynym winnym”
Nie było podpisu, ale on aż za dobrze wiedział od kogo jest ten list. Opadł na łóżko. Nie wiedział, co robić. Jak się zachować. Chciał jej tak wiele powiedzieć. Ale nie mógł. Wiedział, że mu na to nie pozwoli. Wolała walczyć niż porozmawiać. On był bezsilny. Miała za sobą Blaisa i Pansy. No i tą małą Weasley. On był sam. Nie miał już nikogo. Odebrała mu przyjaciół. Przez przypadek, czy celowo? Nie wiedział i chyba nie chciał wiedzieć. Wystarczy mu ciosów, jak na jeden miesiąc pobytu w szkole. A nic nie wskazywało na to, że coś się poprawi.
***
Sobotni poranek. Uczniowie leniwie spożywali śniadanie gadając ze sobą od niechcenia. W Wielkiej Sali byli praktycznie wszyscy. Ale dało się zauważyć brak dwóch dziewczyn. Dziewczyn, które właśnie wkroczyły do sali trzymając się za ręce. Śmiały się z czegoś nie zauważając zainteresowania, które wzbudziły swoim dwuznacznym zachowaniem. Nagle umilkły. Spojrzały po sali, która w milczeniu czekała na kolejny krok. Dziewczyny tylko zachichotały cicho. Hermiona pocałowała krótko Pansy w usta i udała się do swojego stołu siadając koło Ginny. Starała się ignorować natarczywy wzrok Harry’ego i Rona. Nie miała ochoty wyjaśniać im tego, co przed chwilą się stało.
- Widzę, że nie próżnujecie – powiedziała Ginny uśmiechając się promiennie.
- A na co mamy czekać? – zapytała Hermiona – dopiero się rozkręcamy – dodała uśmiechając się tajemniczo. Ginny tylko puściła jej oczko i obie zajęły się swoimi talerzami. Hermiona za to właśnie kochała Ginny. Wiedziała, kiedy trzeba zamilknąć a kiedy coś powiedzieć. Rozumiały się bez słów. Ginny znała ich plan ogólnikowo. Nie udało jej się wyciągnąć z Hermiony szczegółów, więc cierpliwie czekała na kolejne kroki tej dziwnej paczki mścicieli. Bo robiło się coraz ciekawiej a mieli za sobą dopiero miesiąc szkoły. Jeszcze tak wiele mogło się zdarzyć.
***
Wieczór. Salon ślizgonów. Uczniowie wesoło ze sobą rozmawiali. Cieszyli się z wolnego dnia. W ogóle nie zwracali uwagi na dwie dziewczyny siedzące przed kominkiem i szeptające sobie coś na ucho. W sumie ślizgoni nawet polubili tą Hermionę, która daje się we znaki Malfoyowi, choć nikt nie przyznałby się do tego głośno. Wybiła dziesiąta. Wszyscy, jak na komendę udali się do swoich sypialni. W salonie zastały aby Hermiona i Pansy, które teraz przybrały bardziej prowokującą pozycję i oczekiwały dalszej części ich małego teatrzyku. Po pięciu minutach w dziurze pod portretem ukazały się dwie postacie – Blaise i Draco. Ten drugi z początku nie zauważył dwóch siedzących na kanapie dziewczyn. Dopiero stając w świetle kominka zobaczył, że Hermiona i Pansy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz